Ja i pięciu "wspaniałych" -Opowieść nie tylko o One Direction. Jest to historia dziewczyny, która zakochuje się w aniołach show- biznesu. Początki różnią się od tego, co dzieje się teraz. Opowiadanie powraca w nowej, ulepszonej formie.

środa, 27 listopada 2013

12.



Zayn
Minęły dwie godziny odkąd przybyliśmy do szpitala. Olivia wciąż się nie obudziła, a nikt z nas nie wiedział co jej jest. Widziałem jej uśmiech przeradzający się w smutek i przerażenie i kiedy w jednej chwili, życie ulotniło się z jej oczu. Wyglądała jakby zapadła w sen, głęboki i pusty, tak różny od jej osoby. Szybka interwencja Harry'ego, który jako jedyny zachował zimna krew, pozwoliła na jak najszybsze przyjechanie do szpitala. Co ja mówię, nie zatrzymaliśmy się na ani jednym czerwonym świetle i omal nie wjechaliśmy na staruszkę na pasach. Jej postura była niewinna ale wyraz twarzy przypominał nieco wściekłego psa, albo Lou, któremu Horan zjadł marchewki. 

Szum maszyn, kroki lekarzy i pielęgniarek, otwierające i zamykające się drzwi były w tej chwili najbardziej nieznośnych hałasem na świecie. Nikt z nas nie miał cierpliwości do tego wszystkiego. Siedzimy tu od paru godzin, a nikt nie raczył poinformować nas o stanie Olivii. Przed salą siedziałem tylko ja, Harry i Liam. Lou poszedł dla nas po kawe, a Niall próbował dowiedzieć się czegokolwiek o stanie naszej przyjaciółki. 
- Możemy do niej wejść. Powiedzieli, że jakieś dziesięć minut temu się obudziła.- Horan powiadomił nas, że każdy musi wejść po kolei. Najpierw poszedł Hazza, potem Liam, Lou, Niall i na końcu wszedłem ja. 

-Jak się czujesz?- posłałem jej najszczerszy uśmiech ale widząc jej bladą jak pościel twarz nie mogłem starać się zachować pozytywnie. 
- Już lepiej. To nic takiego Zayn, nie martw się. - złapała mnie delikatnie za rękę i uśmiechnęła pocieszająco. 
- Co się tak właściwie stało- teraz jej twarz nie wyrażała nic. Po chwili zmarszczyła nos, jak to miała w zwyczaju i spuściła wzrok w dół. - Nie musisz mi mówić, chce wiedzieć czy wszystko w porządku. 
- Sama nie wiem. Nie chce o tym mówić, nie jestem gotowa. - rzuciła jakby bardziej do siebie. Strasznie nie lubi się poddawać więc wiem, że to coś poważnego. 
- Dobrze, ja Ci już nie przeszkadzam, spróbuj zasnąć. Będziemy przy tobie, trzymaj się. - wymieniliśmy się uśmiechami i wyszedłem z sali. 


Harry
Wieczorem przywieźliśmy Olivie ze szpitala. Czekała nas jeszcze ostatnia rzecz przed wyjazdem, a mianowicie kolacja z ludźmi z wytwórni filmowej i Paul'em, a potem wyjazd do słonecznego LA. Nasza współlokatorka uparła się, że nie powinna dziś z nami iść ale nie zostawimy jej samej na cały wieczór.


O osiemnastej wszyscy byliśmy gotowi. Nie obyło się bez kłótni o suszarkę i wojny z niesfornymi krawatami. Pięciu facetów to jednak za dużo. Na szczęście nasza mała Olivia poradziła sobie ze wszystkim i pomogła i nam. Trzydzieści pięć minut później siedzieliśmy w jednej z najdroższych restauracji Londynu. Nasza szóstka, Paul i szefowie zarządu zajadaliśmy się przepysznymi daniami szefa kuchni i wsłuchiwaliśmy w piękne dźwięki fortepianu. Ukradkiem spostrzegłem, że właściciel restauracji jest niezmiernie podirytowany z powodu braku przewodzącego wokalu. Po chwili skierował się w naszą stronę i przeprosił za personel naszego menagera i innych gości. Wpadłem na genialny pomysł, że to my możemy umilić innym posiłek naszymi głosami. Nie zdążyłem wypowiedzieć ostatnich słów, gdy przerwała mi Olivia - Nie psujcie sobie spotkania chłopcy i omówcie potrzebne sprawy, ja chętnie panu pomogę. - uradowany zaprowadził naszą przyjaciółkę na podest, na którym mieścił się fortepian i siedzący przy jego klawiszach chłopak w naszym wieku.  Po chwili szeptów między dwojgiem usłyszeliśmy pierwsze dźwięki klawiszy (klik) Chłopak w miarę możliwości pomagał dziewczynie tworząc wspaniały dwugłos. Nie spodziewałem się, że Olivia ma aż takie możliwości wokalne. Niesamowicie się jej słuchało i patrzyło na to ile śpiew sprawiał jej radości. Przepiękna piosenka w jej wykonaniu była nową przygodą, czułem każdą emocje wplątaną w wersy piosenki. Po wspaniałym wykonaniu nadeszło jeszcze parę innych mrożących krew w żyłach. Teraz wiem, że Olivia jest inna niż wszystkie dotąd poznane mi dziewczyny.


Louis
Każdy z nas, nigdy nie zapomni tego wieczoru. Śpiew Olivii przypomniał nam wszystkim, jak to jest poczuć się jak kiedyś. Gdzie to nie my wykonywaliśmy utwory, tylko wsłuchiwaliśmy się w przekazy i emocje wokalistów. Wykończona dziewczyna zasnęła już w drodze do domu. Harry delikatnie zaniósł ją do pokoju i położył spać. Każdy z nas był wykończony po dzisiejszych doznaniach. Jeszcze kilka godzin wcześniej siedzieliśmy w szpitalu czekając na wieści o Olivii, a teraz ona zaskoczyła nas świetnością swojego stanu zdrowia. Oby nic już więcej się jej nie przytrafiło.


Olivia
Ten dzień był najbardziej przewrotnym dniem w moim życiu. Scena pozwoliła mi wyzbyć się chociaż na chwile negatywnych emocji. Przed snem jest gorzej, z minuty na minute miałam większe poczucie winy. Chłopcy martwili się o mnie, siedzieli w tym głupim szpitalu cały czas, a ja nawet nie racze im powiedzieć czemu tu trafiłam. Nie umiem, nie to, że nie chce. Nie umiem wydusić z siebie, że dzwonił do mnie mój własny ojciec od którego tak bardzo chciałam uciec i nie mieć z nim nigdy nic do czynienia. Powrót do tej przeszłości mógłby mnie zabić.

                                                                                                                            Dalej.

sobota, 2 listopada 2013

11.


Olivia
-Harry, nie ma mowy! Nie wejdę na scenę. - jęczałam bezradnie do loczka, mówiąc, że nie dam rady. 
- Wszyscy w Ciebie wierzymy- kolejny prześliczny i motywujący uśmiech spoczął na jego twarzy. Nie motywowało to jednak mnie, bałam się z każdym momentem coraz bardziej.
Wystąpić przed paroma osobami to dla mnie ogromny trud, a co dopiero przed taką wielką publicznością. - A może chociaż spróbujesz zaśpiewać tutaj?- popatrzyłam na niego, jak na kompletnego głupka. - Widzisz tych wszystkich pędzących ludzi?- pokręciłam głową na znak zgody- Każdy ma swój rytm i ty też go masz. Wypierasz się go ale nie możesz bez niego żyć. Więc pozwól, by to szło z twojego serca. Twoja mama by tego chciała. - wspomnienie o mojej mamie sprawiło, że wiedziałam co mam zrobić. Do moich uszu doszły pojedyncze dźwięki wybijane w rytm. Harry klaskając i obijając o stolik kubek po kawie wybijał rytm. Nagle wszystko tworzyło spójną całość, klaskanie, szum rozmów i kroki ludzi. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam śpiewać (Nie wiem, czy Anna będzie idealna do roli głosu Olivii, wszystko może się zmienić :x) W tym momencie poczułam się jak wcześniej- wolna. Kochałam ten stan uniesienia i utożsamiania się z każdym dźwiękiem, jakim pozwalano mi słuchać. -Może Harry ma racje? Może powinnam znów robić to co kocham? Mama chciałaby mojego szczęścia...-  Razem z Hazzą  śpiewaliśmy tekst piosenki, którą napisałam dawno temu. Skąd on ją wziął? 
- Dziękuje Harry.- wtuliłam się z niego, uśmiechając się pod nosem- ale to nie zmieniło mojego zdania co do występu. - słyszałam świst wypuszczanego powietrza z jego ust, tak jakby dopiero teraz znów zaczął oddychać. 
- Jestem z Ciebie dumny- szepnął do mojego ucha i ucałował czubek mojej głowy. Trwaliśmy w takim stanie i żadne z nas nie miało odwagi się oderwać od drugiego. Tajemnicze przyciąganie popychało nas ku sobie. Jego ramiona i zapach tak bardzo różniły się od ramion Niall'a. Były bardziej niepewne i brutalne jednocześnie jednak dawały mi poczucie bezpieczeństwa. Tak, czułam się bezpieczna i lekko zagubiona. Odzyskałam cześć siebie, która najbardziej mnie zraniła, czy słusznie postąpiłam?


-To było ... niesamowite!- euforia Harry'ego była największa ze wszystkich tu zgromadzonych. W czasie małego występu zebrało się wokół mnie i Hazzy spora grupka ludzi. Wiem, że to moje miejsce. Ciągle nie dociera do mnie, że w końcu mi się udało.
- Dziękuje Harry, dziękuje wam wszystkim chłopcy! - grupowe uściski stały się już naszą tradycją. Wspieramy się jak rodzina. Pokręcona, totalnie głupia ale najlepsza rodzina na świecie. 
- Okey, koniec czułości. Czas na występ!- Liam wyszczerzył się do chłopaków i nasz uścisk stopniowo rozluźniał się. W końcu widział tylko zarysy ich sylwetek znikających za zakrętem. Już miałam pójść na swoje miejsce ale ktoś złapał mnie w pasie.
- Jestem z Ciebie dumny, Oliv.- Niall złożył na moim policzku czułego buziaka i przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie. Po chwili rozeszliśmy się- on na scenę, ja na widownię- nie mogłam uwierzyć w to jak pięknie to wszystko wyglądało... Przynajmniej starało się wyglądać. Po upuście emocji zaczęłam wszystkiego żałować. Mimo czucia się szczęśliwą, nie chciałam wracać do przeszłości a to właśnie przez to co było nie mogłam się przełamać. Huśtawka nastroju kołysała się szybko i gwałtownie to w stronę szczęścia, a potem przechodziła w nostalgiczną rozpacz. 

*****

Występ chłopaków był niesamowity. Zdarłam sobie gardło piszcząc razem z resztą fanek. Czułam się, jakbym pierwszy raz widziała ich na żywo. Dopiero teraz widzę ile dla nich znaczy muzyka i czemu tak bardzo chcieli bym znów śpiewała. Tanecznym krokiem szłam właśnie to ich garderoby spoglądając na podekscytowane i zarumienione twarze fanek za oknem. Niesamowite, że pięciu chłopaków umie połączyć miliony obcych sobie ludzi. 
- Ma pani bilet?- przeszywał wzrokiem moją małą osobę ochroniaż, szukając w tym czasie zapalniczki. 
- Ymm... przepraszam ale jestem dobrą znajomą One Direction. Mieszkam u nich. - ta informacja jak widać nie wzbudziła w nim żadnych emocji, stał niewzruszony i patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem- pewnie tak by powiedziała, każda psycho-fanka- to są właśnie te ciemne strony znajomości z gwiazdami. Każdy uważa Cię za kłamcę lub dziwadło. 
- Mógłby pan mnie w końcu wpuścić?- pytam zniecierpliwiona, po napisaniu setek tysięcy sms'ów do chłopaków, by po mnie przyszli. Stoję na korytarzu, widząc nieosiągalne dla mnie w tym momencie drzwi garderoby z napisem "One Direction" i zabijam wzrokiem ochroniarza, który posyła mi coraz to wredniejsze spojrzenia i wypuszcza kłęby dymu wprost w moją twarz. Przesiąknięta na wylot zapachem nikotyny próbuje się uspokoić, gdy agle widzę moje wybawienie, drzwi pokoju otwierają się i wyłania się z nich postać mulata. 
- ZAYN!!!- krzyczę, jak najgłośniej, by rozróżnił mój głos spośród kilkudziesięciu innych pisków nastolatek stojących za szklanymi drzwiami. Chłopak wyglądał na bardzo zdezorientowanego, kiedy mnie zobaczył. 
- Olivia, co ty tutaj robisz? Czemu nie weszłaś?- w tym momencie ujrzał prawie dwumetrowego ochroniarza- jak można go nie zauważyć?- zrobił dziwną minę. Zdegustowanie i rozbawienie w jednym. - Kee..vin- popatrzył na jego plakietkę z imieniem- mógłbyś w końcu wpuścić moją przyjaciółkę do środka? Nie wiedziałeś jej wcześniej, każdy miał być poinformowany o tym, że Olivia nie potrzebuje biletu by swobodnie chodzić po backstage'u.- lekko rozdrażniony postawą swojego przełożonego, gigant Kevin- zdążyłam wymyślić paciorek obelg na tego gołębioimiennego ale akurat to było najmniej wulgarne- 
- Dziękuje - rzuciłam na odchodne, z  zwycięskim uśmiechem, i ruszyłam za przyjacielem do pozostałej czwórki. 


- Serio Cię nie wpuścił? Przepraszamy, nie wiedzieliśmy, że ktoś nowy będzie pilnował wejścia.- Harry miał poczucie winy ale nie wiem dlaczego, to nic wielkiego. Tak już czasem bywa. Dobrze, że chociaż Zayn wyjrzał zza tych drzwi. 
-Olivia mamy dla Ciebie prezent!- krzyknął nagle uradowany Lou, tak że podskoczyłam z zaskoczenia. Zrobiłam kolejną dziwną minę tego dnia i czekałam na dalsze losy. Moim oczom ukazał się piękny wisiorek i bilet do Los Angeles. Wytrzeszczyłam maksymalnie oczy i przeniosłam moja kamienną twarz na chłopców. Każdy z nich patrzył na mnie z ogromnym uśmiechem. 
-Jedziesz z nami na wakacje!- wakacje, zaraz co? Niall przytulił mnie mocno i po chwili robiliśmy grupowy uścisk, kolejny tego dnia. 
- A trasa?- byli wyraźnie rozbawieni i zaskoczeni moim pytaniem.
- Ach no tak! Zapomnieliśmy Ci powiedzieć, że Paul nam przesunął naszą trasę na jesień. - Liam, jak zawsze najbardziej ogarnięty ze wszystkich, wytłumaczył mi sytuacje. 

*****

Został nam tydzień do wyjazdu. Wszyscy byli już spakowani. Oprócz mnie i chłopców jechała też dziewczyna Lou i Zayna. Pezz zdążyłam poznać ale o drugiej połówce Tomlinosn'a słyszałam tylko z jego opowieści. Od ostatnich dni ciągle się uśmiecham. Wyjazd do LA był tym, o czym zawsze marzyłam. To tam chciałam robić moją karierę muzyczną. Kochałam Londyn z całego serca ale nic nie mogło się równać z Hoolywoodzką pogodą. W tym całym zamieszaniu nawet nie myślałam o moim śpiewaniu przed chłopakami. Przypomina mi tylko o tym mój wisiorek ale tylko te dobre strony z tym związane. Na razie te złe odeszły gdzieś w kąt. Po powrocie cioci, nie mieszkałam już u chłopców ale ciągle się odwiedzaliśmy. Lubiliśmy swoje towarzystwo i coraz częściej dziękuje cioci, że to właśnie ich poprosiła wtedy o pomoc. Jedna, wielka rodzina.


Siedziałam właśnie z Niall'em, Harry'm i Zayn'em w salonie i oglądaliśmy jakiś durny serial. Nie rozumieliśmy połowy żartów ale z komentarzy i dubbing'u Hazzy śmialiśmy się do granic możliwości. Usłyszałam charakterystyczny głos domowego telefonu. Wstałam i podniosłam słuchawkę:
- Słucham?
- Witaj, córciu.
Potem pamiętam już tylko ciemność. Ciemność, która znów otuliła mnie swymi mackami. Nie czułam nic, żadnego bólu, smutku czy żalu. Byłam wolna od świata, czy może to świat było wolny ode mnie?

                                                                                                                              Dalej.