Ja i pięciu "wspaniałych" -Opowieść nie tylko o One Direction. Jest to historia dziewczyny, która zakochuje się w aniołach show- biznesu. Początki różnią się od tego, co dzieje się teraz. Opowiadanie powraca w nowej, ulepszonej formie.

niedziela, 8 grudnia 2013

13.


Olivia

Los Angeles jest jednym z miejsc, które zawsze chciałam odwiedzić. Mimo, że latanie samolotem nie jest moim ulubionym środkiem transportu. Tak naprawdę panicznie się boje latania samolotem, co wzbudziło we mnie niemały stres i jeszcze większy, bo przecież nie mogę się denerwować. Całą podróż umilił mi Niall, w takim stopniu, że nawet zapomniałam o ostatnich zdarzeniach. Po dotarciu na lotnisko w LA cieszyłam się przede wszystkim piękną pogodą i świetnym towarzystwem. Nikt nie wiedział, że słynne One Direction jest właśnie w mieście aniołów i będzie mieć niezwykłe wakacje. Paul postarał się o to, by ogłosić przełożenie trasy dopiero po naszym wyjeździe. Razem z chłopakami szkoda nam bardzo fanów ale wiem, że wszyscy zrozumieją, że każdy chce mieć chwile relaksu.

Tego samego dnia, postanowiłam się wyrwać z hotelu i zwiedzić trochę LA. Zamknięta dla innych plaża dawała nam wiele prywatności i uwalniała od paparazzi ale jednak wolałam pójść na spacer i obserwować ludzi mieszkających tutaj. Nie byłam widywana z chłopakami więc spokojnie mogłam wmieszać się w tłum. Oglądając piękny zachód słońca i jedząc jagodowe lody, ktoś wjechał na mnie na rolkach.
- Przepraszam, zagapiłam się. - różowosłosa dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęłyśmy się śmiać. Tak poznałam Sam. 


Kolejna, przypadkowo poznana osoba wywarła na mnie niemałe wrażenie. Sam jest zawodową tancerką w Nowym Jorku, teraz spędza czas u rodziców w LA. W ciągu naszej rozmowy zdążyłam się chyba trzy razy popłakać ze śmiechu. Na koniec wymieniłyśmy się numerami i musiałam szybko wracać do hotelu. Liam dzwonił, że za pół godziny zaczyna się impreza i muszę tam być. W ekspresowym tempie znalazłam się w hotelu i szukałam czegoś odpowiedniego, jak na imprezę na plaży. Po chwili szukania ubrań w walizce wybrałam ten zestaw. Teraz byłam gotowa na całonocną zabawę.

Stanęłam przy barze i zamówiłam drinka. Alkohol pozwoli mi się jeszcze lepiej bawić. Po wypiciu trunku ujrzałam idealnie zbudowanego Harry'ego. Teraz mogę się mu spokojnie przyglądać. Poprosiłam barmana o to samo i przypominałam sobie rozmę z chłopakiem w szpitalu:
-Olivia co się dzieje? Nie chce byś wścibski ale martwię się o Ciebie. - ton jego głosu wywierał na moim sercu kolejne piętno. Nie mogłam mu powiedzieć o mnie, o mojej przeszłości ani nawet o tym co mi dolega. Milczałam. Nawet nie umiałam mu spojrzeć w oczy, ze spuszczoną głową próbowałam tamować potok łez, który próbował się przebić przez zamknięte powieki. Słyszałam jak wstaje i nie mogę go zatrzymać. Nie umiem mu powiedzieć co czuje i czego chce od życia. Krótko po jego wyjściu, wszedł Liam. On nie zadawał pytań. Złapał mnie za rękę i milczał razem ze mną. Podniosłam wzrok i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnął się delikatnie, ukazując w pełni swoje wsparcie i współczucie.
- Nie martw się. Harry się obwinia, bo nie chce byś była smutna. Jest bezradny i to go irytuje. Wiele dla niego znaczysz, nie chce Cię stracić. - dotknął mojego ramienia i ściszył głos tak, aż musiałam wsłuchać się mocno w i złapać sens jego słów- Miej na uwadze małe rzeczy. - puścił mi oczko i opuścił pokój. 
Liam był najodpowiedzialniejszym członkiem zespoły ale był chyba najbardziej zagadkowy. Nie wiedziałam co znaczą te słowa. Zamyślona nie zauważyłam, że wcześniej obserwowany przeze mnie brunet zmierza w moją stronę. Uśmiechnęłam się delikatnie i wypiłam do końca swój napój. Harry zamówił nam jeszcze po jednym. Po trzech kokosowych drinkach poszłam na parkiet. Tańczyłam i śmiałam się z resztą one direction. Na plaży było zgromadzonych sto osób. Wszyscy bawili się świetnie.Plaża, ludzie, muzyka, całość stanowiła niesamowity efekt. Po kilkudziesięciu piosenkach postanowiłam trochę odpocząć. Był już wieczór, a jasność zapewniały nam pochodnie i światła baru. Poszłam w stronę brzegu. Usiadłam na piachu i przymknąwszy powieki, wsłuchiwałam się w szum oceanu. Usłyszałam za sobą kroki ale nie miałam ochoty się odwracać. Może w ciemności mnie nie zauważy. Jadnak ku mojemu zaskoczeniu, ktoś przysiadł się zaraz obok mnie, jednocześnie obsypując mnie toną piachu. Do moich nozdrzy doszedł zapach mięty i cytryny. Tak pachnie tylko jedna osoba jaką znam.
- Harry, co tutaj robisz?- spytałam po cichu, dalej nie otwierając powiek. Niezmiernie kusił mnie widok spojrzenia w jego kocie tęczówki ale nie miałam tyle odwagi, by to zrobić.
- Powinienem Cię przeprosić. Gdy Cię zobaczyłem dziś przy barze, wiedziałem, że muszę Ci to powiedzieć. - zaciekawił mnie fakt, że myśleliśmy wtedy przy barze o tym samym. W pośpiechu odwróciłam głowę w jego stronę i zderzyliśmy się nosami. Zaczęliśmy chichotać. Pocierałam delikatnie ręką, po obolałym nosie, ale Harry zabrał ją i czule pocałował mnie w bolące miejsce. Obserwowałam każdy jego ruch, słyszałam każdy oddech i czułam niezmierną potrzebę przebywania a jego towarzystwie cały czas.Z jego oczu płynęło niezrozumiałe dla mnie uczucie ale tak bardzo chciałem je widzieć już zawsze. Nasze twarze niebezpiecznie zmniejszały odległość miedzy sobą, ale dosłownie sekundę przed pocałunkiem ktoś odciągnął mnie do tyłu.
- Olivia! Co ty tu robisz? - Sam, spojrzała na mnie skołowanym wzrokiem. Była już nieźle wstawiona, po chwili zorientowała się, że nie jestem sama- czy... czy ja wam przeszkodziłam?- różowowłosa spojrzała w kierunku Hazzy, który siedział trochę dalej niż wcześniej i już miałam coś powiedzieć ale Harry mnie uprzedził
- Ależ skąd. Muszę iść, pa dziewczyny. - Spojrzał na mnie przelotnie, po czym wstał i poszedł w stronę reszty zgromadzonych. Ostatni raz tego dnia skrzyżowaliśmy nasze spojrzenia i czułam niezmierne ciepło bijące od mojego środka, które zmniejszało się z każdym krokiem Harry'ego w przeciwną do mnie stronę. Co się ze mną dzieje?

                                                                                                                              Dalej.

środa, 27 listopada 2013

12.



Zayn
Minęły dwie godziny odkąd przybyliśmy do szpitala. Olivia wciąż się nie obudziła, a nikt z nas nie wiedział co jej jest. Widziałem jej uśmiech przeradzający się w smutek i przerażenie i kiedy w jednej chwili, życie ulotniło się z jej oczu. Wyglądała jakby zapadła w sen, głęboki i pusty, tak różny od jej osoby. Szybka interwencja Harry'ego, który jako jedyny zachował zimna krew, pozwoliła na jak najszybsze przyjechanie do szpitala. Co ja mówię, nie zatrzymaliśmy się na ani jednym czerwonym świetle i omal nie wjechaliśmy na staruszkę na pasach. Jej postura była niewinna ale wyraz twarzy przypominał nieco wściekłego psa, albo Lou, któremu Horan zjadł marchewki. 

Szum maszyn, kroki lekarzy i pielęgniarek, otwierające i zamykające się drzwi były w tej chwili najbardziej nieznośnych hałasem na świecie. Nikt z nas nie miał cierpliwości do tego wszystkiego. Siedzimy tu od paru godzin, a nikt nie raczył poinformować nas o stanie Olivii. Przed salą siedziałem tylko ja, Harry i Liam. Lou poszedł dla nas po kawe, a Niall próbował dowiedzieć się czegokolwiek o stanie naszej przyjaciółki. 
- Możemy do niej wejść. Powiedzieli, że jakieś dziesięć minut temu się obudziła.- Horan powiadomił nas, że każdy musi wejść po kolei. Najpierw poszedł Hazza, potem Liam, Lou, Niall i na końcu wszedłem ja. 

-Jak się czujesz?- posłałem jej najszczerszy uśmiech ale widząc jej bladą jak pościel twarz nie mogłem starać się zachować pozytywnie. 
- Już lepiej. To nic takiego Zayn, nie martw się. - złapała mnie delikatnie za rękę i uśmiechnęła pocieszająco. 
- Co się tak właściwie stało- teraz jej twarz nie wyrażała nic. Po chwili zmarszczyła nos, jak to miała w zwyczaju i spuściła wzrok w dół. - Nie musisz mi mówić, chce wiedzieć czy wszystko w porządku. 
- Sama nie wiem. Nie chce o tym mówić, nie jestem gotowa. - rzuciła jakby bardziej do siebie. Strasznie nie lubi się poddawać więc wiem, że to coś poważnego. 
- Dobrze, ja Ci już nie przeszkadzam, spróbuj zasnąć. Będziemy przy tobie, trzymaj się. - wymieniliśmy się uśmiechami i wyszedłem z sali. 


Harry
Wieczorem przywieźliśmy Olivie ze szpitala. Czekała nas jeszcze ostatnia rzecz przed wyjazdem, a mianowicie kolacja z ludźmi z wytwórni filmowej i Paul'em, a potem wyjazd do słonecznego LA. Nasza współlokatorka uparła się, że nie powinna dziś z nami iść ale nie zostawimy jej samej na cały wieczór.


O osiemnastej wszyscy byliśmy gotowi. Nie obyło się bez kłótni o suszarkę i wojny z niesfornymi krawatami. Pięciu facetów to jednak za dużo. Na szczęście nasza mała Olivia poradziła sobie ze wszystkim i pomogła i nam. Trzydzieści pięć minut później siedzieliśmy w jednej z najdroższych restauracji Londynu. Nasza szóstka, Paul i szefowie zarządu zajadaliśmy się przepysznymi daniami szefa kuchni i wsłuchiwaliśmy w piękne dźwięki fortepianu. Ukradkiem spostrzegłem, że właściciel restauracji jest niezmiernie podirytowany z powodu braku przewodzącego wokalu. Po chwili skierował się w naszą stronę i przeprosił za personel naszego menagera i innych gości. Wpadłem na genialny pomysł, że to my możemy umilić innym posiłek naszymi głosami. Nie zdążyłem wypowiedzieć ostatnich słów, gdy przerwała mi Olivia - Nie psujcie sobie spotkania chłopcy i omówcie potrzebne sprawy, ja chętnie panu pomogę. - uradowany zaprowadził naszą przyjaciółkę na podest, na którym mieścił się fortepian i siedzący przy jego klawiszach chłopak w naszym wieku.  Po chwili szeptów między dwojgiem usłyszeliśmy pierwsze dźwięki klawiszy (klik) Chłopak w miarę możliwości pomagał dziewczynie tworząc wspaniały dwugłos. Nie spodziewałem się, że Olivia ma aż takie możliwości wokalne. Niesamowicie się jej słuchało i patrzyło na to ile śpiew sprawiał jej radości. Przepiękna piosenka w jej wykonaniu była nową przygodą, czułem każdą emocje wplątaną w wersy piosenki. Po wspaniałym wykonaniu nadeszło jeszcze parę innych mrożących krew w żyłach. Teraz wiem, że Olivia jest inna niż wszystkie dotąd poznane mi dziewczyny.


Louis
Każdy z nas, nigdy nie zapomni tego wieczoru. Śpiew Olivii przypomniał nam wszystkim, jak to jest poczuć się jak kiedyś. Gdzie to nie my wykonywaliśmy utwory, tylko wsłuchiwaliśmy się w przekazy i emocje wokalistów. Wykończona dziewczyna zasnęła już w drodze do domu. Harry delikatnie zaniósł ją do pokoju i położył spać. Każdy z nas był wykończony po dzisiejszych doznaniach. Jeszcze kilka godzin wcześniej siedzieliśmy w szpitalu czekając na wieści o Olivii, a teraz ona zaskoczyła nas świetnością swojego stanu zdrowia. Oby nic już więcej się jej nie przytrafiło.


Olivia
Ten dzień był najbardziej przewrotnym dniem w moim życiu. Scena pozwoliła mi wyzbyć się chociaż na chwile negatywnych emocji. Przed snem jest gorzej, z minuty na minute miałam większe poczucie winy. Chłopcy martwili się o mnie, siedzieli w tym głupim szpitalu cały czas, a ja nawet nie racze im powiedzieć czemu tu trafiłam. Nie umiem, nie to, że nie chce. Nie umiem wydusić z siebie, że dzwonił do mnie mój własny ojciec od którego tak bardzo chciałam uciec i nie mieć z nim nigdy nic do czynienia. Powrót do tej przeszłości mógłby mnie zabić.

                                                                                                                            Dalej.

sobota, 2 listopada 2013

11.


Olivia
-Harry, nie ma mowy! Nie wejdę na scenę. - jęczałam bezradnie do loczka, mówiąc, że nie dam rady. 
- Wszyscy w Ciebie wierzymy- kolejny prześliczny i motywujący uśmiech spoczął na jego twarzy. Nie motywowało to jednak mnie, bałam się z każdym momentem coraz bardziej.
Wystąpić przed paroma osobami to dla mnie ogromny trud, a co dopiero przed taką wielką publicznością. - A może chociaż spróbujesz zaśpiewać tutaj?- popatrzyłam na niego, jak na kompletnego głupka. - Widzisz tych wszystkich pędzących ludzi?- pokręciłam głową na znak zgody- Każdy ma swój rytm i ty też go masz. Wypierasz się go ale nie możesz bez niego żyć. Więc pozwól, by to szło z twojego serca. Twoja mama by tego chciała. - wspomnienie o mojej mamie sprawiło, że wiedziałam co mam zrobić. Do moich uszu doszły pojedyncze dźwięki wybijane w rytm. Harry klaskając i obijając o stolik kubek po kawie wybijał rytm. Nagle wszystko tworzyło spójną całość, klaskanie, szum rozmów i kroki ludzi. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam śpiewać (Nie wiem, czy Anna będzie idealna do roli głosu Olivii, wszystko może się zmienić :x) W tym momencie poczułam się jak wcześniej- wolna. Kochałam ten stan uniesienia i utożsamiania się z każdym dźwiękiem, jakim pozwalano mi słuchać. -Może Harry ma racje? Może powinnam znów robić to co kocham? Mama chciałaby mojego szczęścia...-  Razem z Hazzą  śpiewaliśmy tekst piosenki, którą napisałam dawno temu. Skąd on ją wziął? 
- Dziękuje Harry.- wtuliłam się z niego, uśmiechając się pod nosem- ale to nie zmieniło mojego zdania co do występu. - słyszałam świst wypuszczanego powietrza z jego ust, tak jakby dopiero teraz znów zaczął oddychać. 
- Jestem z Ciebie dumny- szepnął do mojego ucha i ucałował czubek mojej głowy. Trwaliśmy w takim stanie i żadne z nas nie miało odwagi się oderwać od drugiego. Tajemnicze przyciąganie popychało nas ku sobie. Jego ramiona i zapach tak bardzo różniły się od ramion Niall'a. Były bardziej niepewne i brutalne jednocześnie jednak dawały mi poczucie bezpieczeństwa. Tak, czułam się bezpieczna i lekko zagubiona. Odzyskałam cześć siebie, która najbardziej mnie zraniła, czy słusznie postąpiłam?


-To było ... niesamowite!- euforia Harry'ego była największa ze wszystkich tu zgromadzonych. W czasie małego występu zebrało się wokół mnie i Hazzy spora grupka ludzi. Wiem, że to moje miejsce. Ciągle nie dociera do mnie, że w końcu mi się udało.
- Dziękuje Harry, dziękuje wam wszystkim chłopcy! - grupowe uściski stały się już naszą tradycją. Wspieramy się jak rodzina. Pokręcona, totalnie głupia ale najlepsza rodzina na świecie. 
- Okey, koniec czułości. Czas na występ!- Liam wyszczerzył się do chłopaków i nasz uścisk stopniowo rozluźniał się. W końcu widział tylko zarysy ich sylwetek znikających za zakrętem. Już miałam pójść na swoje miejsce ale ktoś złapał mnie w pasie.
- Jestem z Ciebie dumny, Oliv.- Niall złożył na moim policzku czułego buziaka i przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie. Po chwili rozeszliśmy się- on na scenę, ja na widownię- nie mogłam uwierzyć w to jak pięknie to wszystko wyglądało... Przynajmniej starało się wyglądać. Po upuście emocji zaczęłam wszystkiego żałować. Mimo czucia się szczęśliwą, nie chciałam wracać do przeszłości a to właśnie przez to co było nie mogłam się przełamać. Huśtawka nastroju kołysała się szybko i gwałtownie to w stronę szczęścia, a potem przechodziła w nostalgiczną rozpacz. 

*****

Występ chłopaków był niesamowity. Zdarłam sobie gardło piszcząc razem z resztą fanek. Czułam się, jakbym pierwszy raz widziała ich na żywo. Dopiero teraz widzę ile dla nich znaczy muzyka i czemu tak bardzo chcieli bym znów śpiewała. Tanecznym krokiem szłam właśnie to ich garderoby spoglądając na podekscytowane i zarumienione twarze fanek za oknem. Niesamowite, że pięciu chłopaków umie połączyć miliony obcych sobie ludzi. 
- Ma pani bilet?- przeszywał wzrokiem moją małą osobę ochroniaż, szukając w tym czasie zapalniczki. 
- Ymm... przepraszam ale jestem dobrą znajomą One Direction. Mieszkam u nich. - ta informacja jak widać nie wzbudziła w nim żadnych emocji, stał niewzruszony i patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem- pewnie tak by powiedziała, każda psycho-fanka- to są właśnie te ciemne strony znajomości z gwiazdami. Każdy uważa Cię za kłamcę lub dziwadło. 
- Mógłby pan mnie w końcu wpuścić?- pytam zniecierpliwiona, po napisaniu setek tysięcy sms'ów do chłopaków, by po mnie przyszli. Stoję na korytarzu, widząc nieosiągalne dla mnie w tym momencie drzwi garderoby z napisem "One Direction" i zabijam wzrokiem ochroniarza, który posyła mi coraz to wredniejsze spojrzenia i wypuszcza kłęby dymu wprost w moją twarz. Przesiąknięta na wylot zapachem nikotyny próbuje się uspokoić, gdy agle widzę moje wybawienie, drzwi pokoju otwierają się i wyłania się z nich postać mulata. 
- ZAYN!!!- krzyczę, jak najgłośniej, by rozróżnił mój głos spośród kilkudziesięciu innych pisków nastolatek stojących za szklanymi drzwiami. Chłopak wyglądał na bardzo zdezorientowanego, kiedy mnie zobaczył. 
- Olivia, co ty tutaj robisz? Czemu nie weszłaś?- w tym momencie ujrzał prawie dwumetrowego ochroniarza- jak można go nie zauważyć?- zrobił dziwną minę. Zdegustowanie i rozbawienie w jednym. - Kee..vin- popatrzył na jego plakietkę z imieniem- mógłbyś w końcu wpuścić moją przyjaciółkę do środka? Nie wiedziałeś jej wcześniej, każdy miał być poinformowany o tym, że Olivia nie potrzebuje biletu by swobodnie chodzić po backstage'u.- lekko rozdrażniony postawą swojego przełożonego, gigant Kevin- zdążyłam wymyślić paciorek obelg na tego gołębioimiennego ale akurat to było najmniej wulgarne- 
- Dziękuje - rzuciłam na odchodne, z  zwycięskim uśmiechem, i ruszyłam za przyjacielem do pozostałej czwórki. 


- Serio Cię nie wpuścił? Przepraszamy, nie wiedzieliśmy, że ktoś nowy będzie pilnował wejścia.- Harry miał poczucie winy ale nie wiem dlaczego, to nic wielkiego. Tak już czasem bywa. Dobrze, że chociaż Zayn wyjrzał zza tych drzwi. 
-Olivia mamy dla Ciebie prezent!- krzyknął nagle uradowany Lou, tak że podskoczyłam z zaskoczenia. Zrobiłam kolejną dziwną minę tego dnia i czekałam na dalsze losy. Moim oczom ukazał się piękny wisiorek i bilet do Los Angeles. Wytrzeszczyłam maksymalnie oczy i przeniosłam moja kamienną twarz na chłopców. Każdy z nich patrzył na mnie z ogromnym uśmiechem. 
-Jedziesz z nami na wakacje!- wakacje, zaraz co? Niall przytulił mnie mocno i po chwili robiliśmy grupowy uścisk, kolejny tego dnia. 
- A trasa?- byli wyraźnie rozbawieni i zaskoczeni moim pytaniem.
- Ach no tak! Zapomnieliśmy Ci powiedzieć, że Paul nam przesunął naszą trasę na jesień. - Liam, jak zawsze najbardziej ogarnięty ze wszystkich, wytłumaczył mi sytuacje. 

*****

Został nam tydzień do wyjazdu. Wszyscy byli już spakowani. Oprócz mnie i chłopców jechała też dziewczyna Lou i Zayna. Pezz zdążyłam poznać ale o drugiej połówce Tomlinosn'a słyszałam tylko z jego opowieści. Od ostatnich dni ciągle się uśmiecham. Wyjazd do LA był tym, o czym zawsze marzyłam. To tam chciałam robić moją karierę muzyczną. Kochałam Londyn z całego serca ale nic nie mogło się równać z Hoolywoodzką pogodą. W tym całym zamieszaniu nawet nie myślałam o moim śpiewaniu przed chłopakami. Przypomina mi tylko o tym mój wisiorek ale tylko te dobre strony z tym związane. Na razie te złe odeszły gdzieś w kąt. Po powrocie cioci, nie mieszkałam już u chłopców ale ciągle się odwiedzaliśmy. Lubiliśmy swoje towarzystwo i coraz częściej dziękuje cioci, że to właśnie ich poprosiła wtedy o pomoc. Jedna, wielka rodzina.


Siedziałam właśnie z Niall'em, Harry'm i Zayn'em w salonie i oglądaliśmy jakiś durny serial. Nie rozumieliśmy połowy żartów ale z komentarzy i dubbing'u Hazzy śmialiśmy się do granic możliwości. Usłyszałam charakterystyczny głos domowego telefonu. Wstałam i podniosłam słuchawkę:
- Słucham?
- Witaj, córciu.
Potem pamiętam już tylko ciemność. Ciemność, która znów otuliła mnie swymi mackami. Nie czułam nic, żadnego bólu, smutku czy żalu. Byłam wolna od świata, czy może to świat było wolny ode mnie?

                                                                                                                              Dalej.

poniedziałek, 14 października 2013

10.

    Olivia    
    Czas to bardzo zdradliwe zjawisko. Dobre chwile mijają szybko i jest ich bardzo mało. Przez czas podejmujemy wiele nieprzemyślanych decyzji, które niosą ze sobą ogrom konsekwencji. Najgorsze dla człowieka, jest jednak jego brak. Wszystko wymyka się spod kontroli. Intensywność zdarzeń i emocji napiera na nas z każdej możliwej strony. Wszystko zaczyna nas przytłaczać i gubimy gdzieś naszą małą wolność.
     Dwa dni. Za dwa dni skończy się moja przygoda. Ja i chłopcy zgubimy się gdzieś na rozstajach czasu. Niedługo wyjeżdżają w trasę, a ja muszę dalej myśleć nad przyszłością. Ta cała przygoda wyzwoliła mnie z objęć niepewności i strachu. Może wydawać się to dziwne ale przy nich czuje się wolna. Piątka sławnych chłopaków uwolniła moją dusze. Mimo iż ciągle powraca ból z przeszłości to próbuje o tym zapomnieć. Chociaż przyjdzie pora, by dokończyć sprawy z życia z Polski.


      Dziś jest koncert chłopaków. Dziś po raz pierwszy zobaczę ich występ na żywo. Strasznie polubiłam ich muzykę i cieszę się, że dziś będę mogła poczuć się jak zwykła fanka. Od dwóch godzin stoje jak jakaś idiotka przed szafą i zdaje sobie sprawę z tego, że nie mam nic w co mogłabym się na tą okazje ubrać. Czas na zakupy! Powoli zeszłam na dół, założyłam buty i krzyknęłam -WYCHODZĘ!- lecz napotkała mnie głucha cisza. - Może jeszcze śpią?-

Zayn
Siedzimy jakiś czas w biurze naszego menagera, dłuży nam się to niezmiernie, a Paul ciągle jeszcze nie przyszedł. Zwołał jakieś bardzo pilne zebranie, przerywa nam przygotowania do koncertu i jeszcze się spóźnia.
- Przepraszam chłopcy. To bardzo nieodpowiedzialne co robię ale myślę, że to co chce wam przekazać zrekompensuje wam wszystko. Otóż trasa koncertowa odbędzie się dopiero na początku jesieni, czyli macie wakacje. Dużo się napracowaliście, należy się wam. - wszyscy w jednym momencie zaczęliśmy się uśmiechać najszerzej jak potrafimy. Wakacje, tego nam brakowało. Prawie półtora miesiąca bez wywiadów, koncertów i zabieganych dni. Dzięki Paul!

   Mimo, że mamy wakacje nie zmienia to faktu, że każdy będzie na swój sposób tęsknił za tym wszystkim. Dzisiejszy koncert będzie niesamowity. Wiem, że damy z siebie wszystko. Nie tylko przez to, że to ostatni koncert przed wakacjami ale przez to, że dziś Olivia posłucha nas po raz pierwszy na żywo.
Co do naszej Olivii... Jakoś się jej widzę układa. Widzę, że dzięki Niall'owi jest szczęśliwa. Zmieniła nas wszystkich. I każdy z nas będzie tęsknił za mieszkaniem z nią.

                                                                                                                              Dalej.

wtorek, 24 września 2013

9.

   Wszystko zaczęło się zmieniać.  Od mojej ostatniej rozmowy z Niall'em minęły cztery dni. Unikał mnie. Pomagał mi, wspierał, a ja robiłam mu wyrzuty. Bolało mnie, bolało mnie strasznie, że nie zastanowiłam się nad swoimi słowami. Emocje wzięły nade mną górę i wyładowałam się na nim. Na niewinnym niczemu Niall'u. Jak oni ze mną wszyscy jeszcze wytrzymują? Za niecały tydzień wróci moja ciotka, a ja zniknę z ich życia tak szybko jak się w nim pojawiłam.
  

   Najbardziej wspiera mnie Zayn. Zdecydowanie jest też osobą, która działa mi na nerwy jak nikt inny ale pomaga mi. Próbuje mi pomóc z tym, jak mam poradzić sobie w nowym życiu. Poszukaliśmy mieszkania w centrum, by ciocia miała do czego wrócić. Postanowiliśmy sprzedać stary dom, zacząć żyć bez strachu i goniącej nas przeszłości. Całe je już urządziłam, Zayn wiele mi w tym pomógł. Ciocia sobie jakoś poradzi, najgorzej będzie ze mną. Pewnego razu Zayn zapytał mnie co ja będę robić po wakacjach, nie umiałam odpowiedzieć. Studia odpadały, ciocia nie pozwoli mi ze względu na moje zdrowie. Zdrowie, w końcu ono jest najważniejsze, prawda?  Nie wiem jak to wszystko się potoczy ale przetrwam to, tyle czekałam na wolność i teraz nie zmarnuje tej szansy. 


- Masz ochotę dziś na kino?- siedzieliśmy w moim nowym mieszkaniu razem z mulatem i zastanawialiśmy się nad tym jak spędzimy resztę dzisiejszego dnia.
- Nie zbyt.- w oczach Malika widziałam troskę, wiec szybko odwróciłam wzrok w innym kierunku. Obraz za oknem wydawał się w tej chwili bardzo interesujący.
- Co się wtedy stało? Nie powinienem pytać ale rzadko, by Niall zamykał się z czyjegoś powodu w pokoju.
- Jestem Ci to winna- zrobiłam mały ruch głową i już widziałam naprzeciwko mnie kakaowe tęczówki Zayna- Byłam strasznie rozdarta tego dnia, a Niall zaczął mnie traktować jak dziecko. Jestem wdzięczna mu za troskę ale wtedy to jeszcze bardziej mnie dobijało, że nie umiałam poradzić sobie z niczym sama. Dalej tego nie umiem.
- Przyznałaś się do błędu, to jest wielką odwagą.- skąd on bierze takie mądrości? Na początku naszej znajomości miałam go raczej za buntownika, pozory mylą. Powiedział tak niewiele, jednak pomogło mi to bardzo.

    Późnym popołudniem wróciliśmy do domu. Nie pomyśleliśmy oczywiście by zjeść cokolwiek na mieście, więc umieraliśmy z Zayn'em z głodu. W kuchni ujrzałam przezabawny i przemiły widok. Louis z dwoma talerzami nieziemsko pachnącego spaghetti. Dałam mu parę wskazówek na temat gotowania, ale nie wiedziałam, że pójdzie mu aż tak dobrze. W milczeniu zajadałam się daniem. Po skończonym posiłku nie trzymałam więcej Louis'a w niepewności i powiedziałam głośno zmierzając w jego kierunku- LOU, TO BYŁO PYSZNE!- rzuciłam mu się na szyje. Śmialiśmy się i cieszyliśmy się wspólnie z naszych dokonań. Uśmiech na mojej twarzy nie był częstym widokiem od rozmowy z pewnym blondynem. Co do blondyna... zauważyłam, że stał tępo wpatrując się w widok śmiejącego się mnie, Louisa i Zayna. Serce zaczęło bić mi trzy razy szybciej i czułam napływające łzy do oczu. Cztery dni bez jego niebieskich tęczówek były katorgą. On jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło podszedł do blatu, wziął w rękę trochę makaronu z miski i rzucił w naszą stronę z łobuzerskim uśmiechem. Po chwili osłupienia i totalnego zaskoczenia przyszła fala śmiechu i walki na jedzenie.
Najbardziej w bitwie ucierpiałam niestety ja. Na początku miałam przewagę razem z Lou, potem jednak rzucili hasło CHŁOPAKI NA DZIEWCZYNY, co w tym wypadku nie mogło skończyć się dla mnie dobrze. W całej kuchni było pełno makaronu i sosu, bo oczywiście jaka byłaby zabawa gdyby nie sos, który wszystko pobrudzi? Żadna, tak właśnie pomyślał kochany Zayn. Gdy Niall zobaczył ile jedzenia się zmarnowało, jego mina mówiła wszystko. Dosłownie tarzaliśmy się ze śmiechu. Po krótkiej jednak chwili zapomnienia i bawienia się jak dzieci wróciliśmy do 'normalności',a w naszym wydaniu to było jedynie uspokojenie dzikiego śmiechu.
- Olivia, przytul tu swojego kochanego Zayna- cały w sosie, z kluskami we włosach i na ubraniach Malik podążał w moją stronę, a ja z uśmiechem przerażenia  na ustach uciekałam jak najdalej. Powolne wycofywanie zamieniło się w szybki bieg i resztki jedzenia znajdowały się nie tylko w kuchni ale na całym parterze. W końcu jednak wpadłam na blondyna, który również mnie gonił, jak chyba już wszyscy, i przewróciliśmy się razem na dywan. Kolejny napad śmiechu z naszych stron wystrzelił jak za zawołanie, jednak gdy spojrzałam w oczy blondyna od razu przestałam się śmiać i wstałam pośpiesznie. On mnie jednak uprzedził i znowu leżałam na nim, wsłuchując się w spokojny rytm jego serca.
- Przepraszam, zaczniemy od nowa?- wyszeptał mi do ucha, łaskocząc przy tym swoim oddechem mój kark. Odsunęłam się od niego lekko i patrząc mu głęboko w oczy potrząsnęłam głową na znak zgody. Przeprosiny w stylu Horana, cali w jedzeniu, leżący na dywanie i mówiący o swoich uczuciach- czego chcieć więcej?  Po chwili porozumiewawczych spojrzeń byliśmy gotowi do dalszej walki na śmierć lub kluski. Pobiegliśmy w stronę Zayna i Lou głośno przy tym krzycząc i gestykulując. Bawiłam się jak nigdy, brzuch bolał mnie od śmiechu niemiłosiernie ale nie przejmowałam się tym. Liczyła się ta chwila wytchnienia. Znów zaczynałam żyć. A kluski będą mi się śniły po nocach, super.

                                                                                                           Dalej.

wtorek, 27 sierpnia 2013

8.

         
Gdy się obudziłam Nialla już nie było u mnie w pokoju. Spojrzałam na zegarek- 9:30, nie jest źle- i zaspanym krokiem poszłam się odświeżyć. Pod prysznicem zawsze lepiej mi się myśli. Gorąca woda, cisza tylko ty i twoje myśli.
- Nareszcie wolna- powiedziałam do siebie. Nic nie stało mi na przeszkodzie, by nareszcie uwolnić się od starego życia. Zacząć wszystko od nowa.

    W końcu jednak postanowiłam nie tracić dnia i poszłam zjeść śniadanie.  Założyłam na siebie jeansowe krótkie spodenki i biały top. Włosy związałam w niedbałego warkocza i byłam gotowa. Mój strój bardzo mi się podobał. Lubiłam zwykłe rzeczy. Zwykłe, a na swój sposób wyjątkowe.



     Gdy weszłam do kuchni poczułam zapach spalenizny.
- Lou?- patrzyłam jak chłopak podskoczył, gdy usłyszał moje słowa
- Pomożesz mi?- spojrzałam na to co próbował przygotować Tommo. Wzięłam do ręki pomidory, cebule i jakąś szynkę i pokroiłam na drobną kostkę. Wrzuciłam to wszystko na patelnie i czekałam, aż się podpiecze na koniec wbiłam jajka, dodałam przypraw i śniadanie gotowe.
- Nauczę Cię gotować. Sama wiele nie umiem ale zawsze to coś niż nic. - wymieniliśmy szerokie uśmiechy i zabraliśmy się za posiłek. Nie minęła nawet minuta i reszta chłopców znalazła się już w kuchni - naprawdę lubią jeść-
- To jest najpyszniejsza na świecie jajecznica! Lou, jak ją zrobiłeś?- entuzjazm Nialla był dziś na najwyższym poziomie- głodomor-
- Właściwie... to Olivia ją zrobiła. -  wypowiedział z niepewnością w głosie Lou i  oglądał twarze wszystkich zgromadzonych w kuchni.
-  Zobaczysz, że kiedyś zostaniesz żoną któregoś z nas- wyszczerzył się Liam, a na mojej twarzy od razu pojawił się wielki rumieniec.
- Moją!- krzyczał Harry, wszyscy zaczęliśmy się śmiać tylko Horan kłócił się o to kto zostanie moim mężem.
- Ejj, to ja najbardziej lubie jeść i Olivia zostanie moją żoną!
- Moją i koniec, może Ci od czasu do czasu coś ugotować.
- Chłopcy! Jeżeli nie przestaniecie się kłócić to nie będę gotować dla żadnego z was.- ich wyrazy twarzy przypominały miny pięciolatków, którym się zabrało lizaka. Jak na zawołanie wszyscy zaczęli grzecznie jeść. Uśmiechnęłam się zwycięsko i kontynuowałam posiłek.
- Wybierzemy się dziś na żużel?-  Zayn przejechał wzrokiem twarz każdego i zatrzymał się na mojej- Co o tym myślisz nasza kuchareczko? - pokazał szereg białych zębów, prawie tak białych jak pioruny z moich oczu, które były w niego  skierowane.
- To jeden z moich ulubionych sportów.
- Świetnie, poznasz naszego kolegę Tai'a - wtrącił Liam


*5 godzin później*
 - Jak Ci się podobało?-  podszedł do mnie Harry
- WOW! To było świetne.- uśmiechałam się na samą myśl o tym, że to działo się naprawdę. To coś niesamowitego.
- Hej chłopcy!- usłyszeliśmy za sobą jakiś głos
- Tai, świetnie dziś jechałeś. - poklepał go po plecach Lou i uśmiechnęli się do siebie szeroko. Podał każdemu z nas rękę i zatrzymał na mnie spojrzenie.
- My się chyba nie znamy? Jestem Tai- kolejna osoba o wielkim uśmiechu.
- Olivia, jestem twoją wielką fanką. - posłał mi oczko, a ja się lekko zarumieniłam. Reszta przyglądała się nam z wielkim zaciekawieniem.
- A ja zaczynam być twoim fanem- teraz to już na pewno byłam cała bordowa.
- Przykro mi młodzieńcze ale nie jesteś jej jedynym fanem. - podszedł do nas bliżej Harold i objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on posłał mi przelotny uśmiech  i  wpatrywał się z wrogością w Woffindena.
- Oliv...- wyjęknął Niall, szybko się obróciłam w jego stronę i widziałam samą troskę na jego twarzy. Posłał mu nieme HELP i uśmiechnęłam się słabo.
- Dobra psychofani koniec, Harry czas już na nas. Tai było nam bardzo miło ale mamy jeszcze wstąpić dziś to studia nagraniowego, trzymaj się. - niezła ściema Niall
- To mi było miło spędzić z wami czas- ciągle przeszywał mnie wzrokiem. Było to dość niemiłe. Jego tatuaże przyprawiały mnie o dreszcz. Odwróciłam wzrok i wydostałam się z "uścisku" Hazzy.

     Całą drogę do domu milczałam. Gdy znaleźliśmy się już w domu poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Tą chwile wytchnienia przerwał mi dźwięk nowej wiadomości

Od: Harry: Możemy pogadać? za 10 minut u Ciebie? 

Do: Harry: Ok.

   O wyznaczonej porze usłyszałam pukanie do drzwi. Kazałam mu wejść i usiać obok mnie.
- A więc o czym chciałeś rozmawiać?- spytałam z lekką niecierpliwością w głosie
- o tej akcji z Taiem. Zachowałem się jak palant ale nie mogłem znieść jak Cię pożera wzrokiem. Fajny z niego gość ale nie szanuje swoich dziewczyn. Już wciskał Ci tanie kity!
- Oj Harry, przecież wiesz, że dałabym sobie radę sama.
- Wiem, ale...- nie skończył tego zdania. Przyjrzałam się mu dokładnie i widziałam, że był zdenerwowany. - boję się o Ciebie. Tak krótko Cię znam, ale czuje, że gdy Cię przy mnie nie ma świat wydaje się nudny. Chciałbym móc zawsze Cię bronić abyś nigdy nie musiała się smucić. Nie wiem co do Ciebie czuje ale wiem, że jest to coś silnego - czy on.. właśnie, powiedział mi, że coś do mnie czuje?
- Harry ale znamy się tak krótko. Poza tym nie widziałeś jakie nieszczęście na siebie przynoszę? Lubię Cię Harry, naprawdę Cię lubie ale nie w taki sposób.
- Ale ja się nie poddam. - spojrzał teraz na mnie tymi swoimi kocimi oczami. Jego tęczówki były niezwykłe.
- Wiem, Harry wiem. - westchnęłam zrezygnowana. Uśmiechnęłam się do niego i wymieniłam z nim jeszcze parę sporadycznych zdań. Po chwili podziękował mi za rozmowę i wyszedł z mojego pokoju.


   Nie wiedziałam jak dalej będzie. Hazza był dla mnie kolegą i nie czułam do niego nic, a może jednak? - ZNOWU KTOŚ NIE POZWALA MI POMYŚLEĆ W SPOKOJU?-
-proszę
- Heej mała- ten ciepły głos, Niall
- cześć...- powiedziałam jeszcze zamyślona
- przeszkadzam?
- Nie co ty..
- Coś się stało?- ciągle ten zatroskany ton. Traktuje mnie jak jakieś małe dziecko.
- Nie, a czemu pytasz?- spojrzałam w jego oczy. Wyglądał jak zmartwiony rodzic...- inaczej już na mnie nie spojrzy- z resztą czego ja chce?
- Mnie nie oszukasz. - próbował dostrzec w moich tęczówkach co jest nie tak.
- Co o mnie myślisz?

                                                                                                           Dalej.

czwartek, 22 sierpnia 2013

7.


- Ja to załatwię. - stałam i tępo wpatrywałam się w chłopaków. Po opowiedzeniu całej mojej rozmowy telefonicznej wszyscy byli źli i smutni.
- Niall, nie pozwolę Ci niczego załatwiać. To moje życie i ja muszę się pogodzić z moim losem. - westchnęłam ciężko i postanowiłam zakończyć rozmowę. Ale jednak nie wszyscy pozwolili mi na to.
- Niall ma rację- Harry, i ty przeciwko mnie?- nie możesz sama się z tym męczyć. Wszyscy się tu o Ciebie boimy.
- I w tym jest cały problem. Nie chce abyście się o mnie martwili ani nic z tych rzeczy. Nienawidzę mojej cioci, że was w to wplątała. Moje życie jest zbyt porąbane i nie chce was mieszać w to bagno! - teraz to ja już nie mówiłam, teraz to ja już byłam bliska krzyku. Czasami ta szczerość mnie wykończy. -Gdzie jest mój talent aktorski w takich momentach?- Niall zamknął mnie w szczelnym uścisku i mimo  wielu starań, nie udało mi się z niego wydostać.
- Nie rozumiesz, że my na własną odpowiedzialność dawno już się w to wmieszaliśmy?- wyszeptał  mi cicho do ucha ale chyba wszyscy wiedzieli co powiedział. Całe moje ciało drżało pod wpływem jego dotyku. Nie chciałam by to zauważył.- Dlatego siedź tu, ja jadę i pozbędę się problemu raz na zawsze.- raz na zawsze? Co to miało znaczyć? Przestraszyły mnie te słowa i poczułam jak robię się blada. Niall to zobaczył i posłał mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. - Kto pod wpływem jego tęczówek, by się nie uśmiechnął?-


    Czekałam na blondyna dobre parę godzin. Na początku siedziałam w pokoju i próbowałam czytać książkę, lecz słabo mi to wychodziło. Zeszłam więc na dół i oglądałam kreskówki. - Tak wiem, kreskówki są dla dzieci. Ale trzeba przyznać, że potrafią tak odprężyć, jak nic innego. -
- Chcesz kakao?- usłyszałam za swoimi plecami charakterystyczny, zachrypnięty głos.
- Jeszcze pytasz? Pewnie, że chcę!- wysiliłam się na najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać w tej chwili. Nie minęło nawet pięć minut, a Harry był już z powrotem.
- Tylko nic nie mów na temat włamania. - od razu chciałam mieć pewność, że przynajmniej Harry nie będzie zadawać pytań.
-Nawet nie zamierzałem. Chociaż... dręczy mnie tylko jedno. Wiesz kto to?- No tak, przecież On nic nie wie o Nathanie. - a może wie?- lepiej by było aby nie wiedział.
- Nie mam pojęcia...- spuściłam głowę, by nie móc patrzeć na to jak go okłamuję. Nie lubię tego robić, jednak muszę.


     Lubię spędzać czas z Harrym. Mamy podobne poczucie humoru. Są jednak momenty, gdzie przy nim się krępuje i w drugą stronę jest tak samo. Po przyjemniej rozmowie ze Stylesem, przyszli chłopcy i zaproponowali, abyśmy zamówili pizze. - Wiedzą, co lubię- uśmiechnęłam się w duchu. Na mojej twarzy również zagościł uśmiech. Pierwszy szczery tego dnia.
- Aż tak kochasz jeść? - zapytał z niedowierzaniem Louis. Dostał kuksańca w bok i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.


   Po zjedzonej pizzy, obejrzanym filmie i grze w karty miałam dosyć i poszłam położyć się spać. Wieczór był przyjemny ale ciągle się zamartwiałam co z Niallem- nie dał żadnego znaku życia przez tyle czasu- W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Nie chciałam by ktokolwiek widział mnie znów bladą i smutną. Leżałam cicho na łóżku- oby ten ktoś pomyślał, że już śpię-  Jednak po paru minutach poczułam, że łóżko ugina się pod ciężarem kolejnej osoby.
- Wiem, że nie śpisz- znów ten dreszcz. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam szeroko. Napotkałam jego tęczówki, które przeszywały całe moje ciało.
- Znowu to robisz.- powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
- Ale co?
-Patrzysz na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami.
- To coś złego?- zapytał z nutką ironii
- Ehh... lepiej mów czemu Cię tak długo niebyło.- przysunął się do mnie bliżej i pokazał, że mam się do niego przytulić. - jak on może tak śmiesznie poruszać brwiami?- nie miałam wyboru i przyległam do jego torsu, słuchając jego opowieści.
- No i gdy już załatwiłem sprawy prawne i odszkodowanie pojechałem jeszcze raz na policje, w sprawie tego czy wiedzą kto to zrobił. I na szczęście na przeciwko twojego domu jest umieszczona kamera.
- No tą historię znam. Sąsiedzi poprosi policje aby ją założyli dla celów bezpieczeństwa.
- Właśnie i ona nagrała, jak.. Nathan...- w tym momencie głos się mu załamał, a ja wtuliłam się w niego bardziej. Czułam jak jego mięśnie rozluźniają się pod wpływem mojego uścisku. - Wszystko jest nagrane... Zatrzymali go. - gdy usłyszałam te słowa poczułam ogromną ulgę. - Koniec z nim. - po policzkach spływały mi łzy, łzy szczęścia.
-Ej mała, wszystko dobrze?- spojrzał na moją twarz i pogładził lekko po głowie
- Dziękuje Niall. Jesteś pierwszą osobą w życiu, która zrobiła dla mnie coś takiego. Prawie się nie  znamy, a tyle Ci zawdzięczam. - patrzyłam w te błękitne tęczówki, w których panowała ogromna radość.
- Czy ja już tego od Ciebie nie słyszałem? Teraz to ja powtórzę po raz kolejny, że zawsze, ale to zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem, mój Horanmenie.- znowu się w niego wtuliłam. Z uśmiechem na twarzy wdychałam zapach jego perfum- uzależniające- Mogłabym tak leżeć w nieskończoność. Po niespełna dziesięciu minutach zasnęłam.

                                                                                                           Dalej.

piątek, 16 sierpnia 2013

6.

                              Dom chłopaków za każdym razem wywierał ma mnie ogromne wrażenie. Był przepiękny i perfekcyjny w każdym calu. Wielki, zadbany ogród z basenem i ta niezwykła piętrowa villa. Wnętrze domu było urządzone bardzo gustownie ale bałagan panował tam niemały. Zresztą czego można się spodziewać po piątce zwariowanych chłopaków?
    

        Najbardziej jednak dech w piersiach zaparł mi mój pokój. Skąd wiedzieli co lubię? -aa no tak rozmawiali z moją ciocią- kochani są, że urządzili mi własny pokój. Ściany pomalowane na najdelikatniejszy z błękitów, wielkie łóżko stojące na środku pokoju, piękna biała pościel. Normalnie jak w bajce. Miałam własną garderobę i łazienkę. Całe pomieszczenie było urządzone w odcieniach błękitu i bieli. Było to połączenie idealne, przynajmniej dla mnie.
-wow- co innego mogłabym powiedzieć?
- wiedzieliśmy, że Ci się spodoba.- ujrzałam za sobą pięć uśmiechniętych twarzy. Kąciki moich ust powędrowały ku górze. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju i zatrzymałam wzrok na mojej walizce. - zapomniałam- nie wzięłam mojej gitary. Tyle z nią wspomnień.
- Muszę wrócić się na chwilę do domu, zapomniałam jednej rzeczy. - rzuciłam szybko i wyminęłam chłopców.
- Zawiozę Cię!- krzyknął za mną Hazza. Odwróciłam się w jego stronę i skinęłam głową.
    

         Parę minut później siedzieliśmy już w sportowym samochodzie Harrego.
- To czego zapomniałaś?- na jego twarzy zagościł cwany uśmiech.
- Tak jestem zapominalska- szturchnęłam do w ramię-  zapomniałam... gitary- powiedziałam już z mniejszym entuzjazmem
- To ty grasz?
- Grałam- poprawiłam go szybko. Rzucił w moją stronę pytające spojrzenie. Biłam się z myślami- powiedzieć mu?- widziałam go chyba ze trzy razy w życiu, tak samo jak większość 1D ale wiem, że mogę im ufać. - Chcesz wiedzieć? To dla mnie trudne ale mogę Ci opowiedzieć. Będziemy mieszkać ze sobą i dziwnie abyś ty i reszta główkowali się czemu pojechałam po gitarę na której już nie gram. Kiedyś grałam. Cały czas. Melodie, słowa przychodziły mi do głowy bez najmniejszego wysiłku. Gdy miałam siedemnaście lat moja mama zginęła w wypadku samochodowym. Jechała ma mój koncert. Stałam już na scenie, gdy nagle podeszła do mnie kobieta i przekazała mi, że moja mama miała wypadek i nie dotrze na występ.- ostatnie zdania wypowiadałam z wielkim trudem. Harry spoglądał na mnie co chwile, jednocześnie skupiając się na drodze. Nic nie mówił. Otarł pojedyncze łzy z mojego policzka. - Ci wszyscy ludzie patrzyli na mnie z takim wyrzutem i zdezorientowaniem. Płakałam przed setkami ludzi, na środku sceny. Zbiegłam z niej i nigdy już nie miałam do czynienia z publicznymi występami. Granie przypomina mi to ją, jak mnie wspierała i ten okropny moment na scenie. Kiedyś scena to był mój drugi dom. Ludzie mówili, że do występowania zostałam urodzona. Kochałam to. Jednak w jednej chwili można zniszczyć wszystko. Moje plany o aktorstwie i karierze muzycznej zaprzepaścił jeden wypadek. - teraz już wodospad łez spływał po moich zaczerwienionych policzkach. Harry zatrzymał samochód i mocno mnie do siebie przytulił. - mi możesz zawsze zaufać. Na wszystkich możesz liczyć. Pewnego dnia znów pokochasz scenę, zobaczysz.- wyszeptał mi we włosy. Mówił mi również inne uspokajające słowa. Ton jego głosu, bezpieczne ramiona pozwoliły mi się wyciszyć. W duchu bardzo mu za to dziękowałam. - naprawdę dobry z niego człowiek-


           Siedzieliśmy tak dłuższą chwile. W końcu zdecydowaliśmy ruszać. W drodze powrotnej wjechaliśmy jeszcze do Nado's, by kupić nam jakiś obiad i pojechaliśmy do domu chłopaków. Cała czwórka siedziała przed telewizorem i oglądała jakiś film. Gdy nas zauważyli od razu rzucili się na jedzenie. Rzucili to mało powiedziane. Niall prawie urwał mi rękę próbując zabrać ode mnie torebkę z obiadem. Wszyscy poszliśmy do kuchni. Dużo rozmawialiśmy podczas posiłku, a ja nabijałam się z Nialla. W sumie w cale nie byłam lepsza. Próbowałam się odprężyć i zapomnieć o tym moim chorym życiu.
- Widzę, że ktoś umie dorównać naszemu Horankowi w jedzeniu. A to trudna sprawa.- wtrącił Tommo między kawałami. -Boże jaki on jest śmieszny!- Od śmiechu rozbolał mnie brzuch.
- Racjchja- poparł go Horan z pełną buzią. Wtedy zaczęłam go naśladować. Wpakowałam sobie do ust masę jedzenia i zaczęłam mówić różne niezrozumiałe słowa, mocno przy tym gestykulując. Wszyscy zaczęli śmiać się jeszcze bardziej. Nawet Niall do nas dołączył, mimo, że na początku był bardzo oburzony.
 

       Tak głównie minęło nam popołudnie. Na śmianiu się, jedzeniu i oglądaniu filmów. -Ale co dobre musi się w końcu skończyć, prawda?- Dostałam telefon, że ktoś włamał się do mojego domu i zrobił niezłą zadymę.
- Nie, tylko nie to!

                                                                                                                                         Dalej.

sobota, 3 sierpnia 2013

5.

   Co się ze mną dzieje? Gdzie jestem? Czemu widzę tylko ciemność? Próbowałam przypomnieć sobie całe zajście. Nathan, Niall, mój ból głowy i ciemność. To jeden wielki koszmar. Nic nie idzie po mojej myśli. Całe to życie już powoli mnie męczy. Ciągłe pasmo nieszczęść już mi się znudziło.- Może coś dobrego dla odmiany mogłoby się przydarzyć, nie uważasz tak cholerny losie?-Kłócę się sama ze sobą. Koniec tego.
   Słyszę stłumione dźwięki, jakby próbowały się przedrzeć przez barierę dźwiękoszczelną. Spróbuje otworzyć oczy. Sprawia mi to ogromny kłopot ale w końcu daje radę. Wdziera się do mojego umysłu przerażająca jasność. Po chwili obraz staję się ciemniejszy i bardziej wyraźny. Jestem w szpitalu.- Zaraz, zaraz... co przy moim łóżku robi Harry?- ma zamknięte oczy. Próbowałam się jeszcze rozejrzeć po pokoju. Nic nadzwyczajnego, łóżko, mała metalowa szafka, blado-niebieskie ściany, białe płytki i okno po lewej stronie od łóżka. Słońce pnie się ku zachodowi.- długo byłam nieprzytomna- Postanowiłam obudzić Stylesa. Szturchnęłam go dłonią w udo.
-Olivia, nareszcie...- teraz zauważyłam zmęczenie na jego twarzy - jak się czujesz?- kąciki jego ust powędrowały ku górze sprawiając, ukazując małe dołeczki w policzkach. Ulga i życzliwość biły od niego z kilometra.


- Bywało lepiej. A tak właściwie co ty tu robisz? Ile byłam nieprzytomna? Gdzie Niall?- zadawałam mu masę bezsensownych pytań. Próbował zachować powagę, ale gdy spytałam, czy wszystkie sale mają z widokiem na szpitalny śmietnik wybuchnął śmiechem.
- Spałaś dwie doby. Kazałem Horanowi pójść do domu, by się przespał. Siedział u Ciebie ciągle. Zaproponowałem, że ja się tobą zaopiekuje, a on niech trochę odpocznie. - 48 godzin?! Boże nie wiedziałam, że aż tyle. Na wieść o Horanie ulżyło mi.
- A nic mu nie jest? - to mnie dręczyło najbardziej. Pozwoliłam, by zaryzykował dla mnie życie. Potem siedział przy mnie cały czas i się obwiniał.
- Jest obolały i posiniaczony. Ma lekko zmasakrowany nos ale to nic poważnego. Trzyma się chłopak.- posłał mi kolejny ze swoich uśmiechów. Odwzajemniłam jego gest. Byłam już teraz spokojniejsza. Ważne, że nic mu nie jest.
- Harry możesz wracać już... Olivia? Obudziłaś się? - Do pomieszczenia wpadł blondynek. Wydawał się pozbawiony całej swojej radości. Rany na jego ciele były jeszcze świeże. Dopiero gdy zauważył, że jestem już w pełni świadoma uśmiechał się najszerzej jak tylko mógł.
-Tak też Cię miło widzieć.- próbowałam usiąść ale ból w mojej czaszce odmawiał wykonywania tej czynności. Niall od razu podszedł do mnie bliżej i kazał mi spokojnie leżeć. Musnął też delikatnie swoimi wargami mój policzek co wywołało u mnie dreszcz. Przyjemne ciepło zapanowało w moim ciele.
-Odpoczywaj.- wyszeptał mi delikatnie do ucha. Znów czułam jego zapach. Zmysłowy i delikatny. Uśmiechnęłam się nieznacznie próbując ukryć rumieniec na mojej twarzy.
- To ja was zostawię. Musicie sobie wytłumaczyć parę rzeczy. Potem przyjadę z resztą. Do zobaczenia Oli!- wykrzyknął  na pożegnanie Hazza. Uśmiechnęłam się szeroko i po chwili skierowałam wzrok na Nialla. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały poczułam przyjemny dreszcz. Zatracanie się w jego tęczówkach było takie przyjemne. Jedyne w swoim rodzaju.
- Potrzebujesz czegoś? Picia, jedzenia?- martwił się o mnie.
- Umieram z głodu ale u mnie to codzienność- posłałam mu szeroki uśmiech, a on wpatrywał się we mnie, jakby studiował moje ciało milimetr po milimetrze. Ja również nie próżnowałam. Przeszywałam go wzrokiem. Takie sytuacje strasznie mnie krępowały, jednak przy nim czułam się komfortowo. Zupełnie jakbym znała go już wiele lat.
    Długo milczeliśmy. Wpatrywaliśmy się w siebie i nieznacznie uśmiechaliśmy. W końcu zdecydowałam zacząć rozmowę.
-Jak się czujesz?- rzucił mi pytające spojrzenie a ja wskazałam ręką na jego siniaki i nos.
-Aaa... to nic. Taki zawód twojego wybawcy.- na jego policzki wdarł się niemały rumieniec, a ja ciągle posyłałam mu szerokie uśmiechy. Odpowiadał mi tym samym.
- Jak zawsze mnie ratujesz. - wywróciłam wymownie oczami- ale naprawdę dziękuję. Bałam się. To było jedyne rozwiązanie. Nie wciągałabym Cię w to wszystko-spuściłam wzrok i przyglądałam się spranej pościeli. Niall usiadł na moim łóżku i pociągnął mój podbródek ku górze. Teraz dopiero zauważyłam, że byliśmy niebezpiecznie blisko siebie. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Nie protestowałam, a powinnam. Stykaliśmy się nosami. Spojrzał mi głęboko w oczy i wyszeptał:
- Mów mi Horanmen.- zaczęłam się głośno śmiać. On wie jak rozluźnić atmosferę. Zawtórował mi Niall, więc oboje byliśmy pogrążeni w głębokiej głupawce.- A tak na prawdę to się o mnie nie martw. Zawsze możesz na mnie liczyć. Po chwili do mojej sali wszedł lekarz.
- Przepraszam, czy mógłby pan nas zostawić samych. Chciałbym porozmawiać z pacjentką na osobności. - Horanmen skinął głową w geście zgody i już znikał za drzwiami, gdy odwrócił się w moją stronę, puścił oczko i przybrał pozę supermena. Wyszedł- wyleciał,never mind- tak z pokoju. Znowu zaczęłam chichotać. Po chwili jednak przybrałam na powadzę.
- Zrobiliśmy badania i wykazały one złą pracę mózgu. Grozi pani niedokrwienie. Powinnaś się od teraz bardzo oszczędzać. Najlepszym rozwiązaniem jest unikanie stresowych sytuacji. Miewa pani migreny, zgadza się?- nie umiałam się wysłowić. Patrzyłam na lekarza wielkimi oczyma i co chwile otwierałam usta, by coś powiedzieć lecz żaden dźwięk z nich się nie wydobywał. Przytaknęłam jedynie i czekałam na dalszą opinie doktora.- Tak jak myślałem. Gdyby takie bóle powtarzały się częściej proszę mnie poinformować.
- Czy to coś poważnego?- w końcu zdobyłam się na pytanie. Bałam się odpowiedzi.
-Niestety tak. Wykryliśmy to w porę więc jest szansa uleczenia. Ale musimy być ostrożni, by choroba naczyniowa mózgu się nie pogorszyła. Może pani dostać udaru. Wtedy najgorszą przyczyną będzie śmierć. - na słowa o śmierci ledwo nie straciłam przytomności.
-On wie?- wskazałam na blondyna stojącego w korytarzu. Lekarz posłał w moją stronę współczujące spojrzenie. Nie wiedziałam co myśleć, byłam kompletnie skołowana.
- Nie. Czy chce pani abym z nim o tym porozmawiał?
-NIE!- prawie krzyknęłam. Emocje nade mną górowały. Muszę zachować spokój. Nic po sobie nie dać poznać. Udawać, że wszystko jest dobrze. - Proszę poinformować jedynie moją ciocię.- doktor przytaknął. Dał mi swoją wizytówkę i smętnym krokiem zaczął wychodzić z sali. Odwrócił się w moją stronę i dodał
-A zapomniałbym. Przyniosę pani wypis i może pani wrócić do domu. - zawołał skinieniem ręki Nialla, a ten podbiegł jak najszybciej mógł. Stresował się odkąd usłyszał mój krzyk. - Powierzam Ci zadanie. Masz pilnować, by przez dwa dni nic nie robiła. Musi się oszczędzać. Opiekuj się nią.- Horan posłał mu lekki uśmiech i podał rękę na pożegnanie. Znowu zostaliśmy sami.
- Powiesz mi co powiedział doktor i czemu krzyczałaś?- halo Ziemia do Olivii, Niall do Ciebie mówi. Ocknęłam się.
- Kazał mi się oszczędzać. A krzyczałam na wieść, że to ty masz się mną opiekować.- wystawiłam mu język a on się wyszczerzył.
- Nowa misja dla Horanmena -Opieka nad nieznośną Oliv- Przyjąłem- zaczęliśmy się śmiać, po raz setny dzisiaj. Z Niallem nie da się zachować powagi.
-Oliv? - rzuciłam w jego stronę pytające spojrzenie.
- No tak. Wymyśliłem takie zdrobnienie. Pewnie  wiele osób tak do Ciebie mówi.- pokiwałam przecząco głową
- Mówią Olivia albo Oli. Pierwszy raz ktoś do mnie tak powiedział.
- To od dziś ja tak będę na Ciebie mówił- posłał mi kolejny uroczy uśmiech, a ja wywróciłam oczami. Odwzajemniłam jego gest i po chwili zaczęliśmy się zbierać za szpitala.
    Jak się okazało moja ciocia wyjechała na dwa tygodnie na szkolenie więc mieszkałam sama. Z jednej strony się cieszyłam, bo mam swobodę ale z drugiej strony bałam się tam mieszkać sama, szczególnie przez Natha i moją chorobę.
- dzięki, że mnie podwiozłeś. - już zamykałam drzwi od samochodu gdy nagle Niall złapał mnie za nadgarstek.
- Czekam tu na Ciebie. Nie pozwolę byś siedziała tu sama. Obiecałem, że się tobą zajmę i lekarzowi, I TWOJEJ CIOCI. - cioci? rzuciłam kolejne pytające spojrzenie w jego stronę. - Rozmawiałem z nią, gdy byłaś nieprzytomna. Jak mi nie wierzysz to jej zapytaj. Poprosiła mnie abym się tobą zajął do jej powrotu, bo się o Ciebie martwi.- westchnęłam i poszłam do villi by zabrać swoje rzeczy. Po 10 minutach znów byłam na dole. Niall pomógł mi zapakować rzeczy i kierowaliśmy się do domu One Direction. Będę mieszkać tam dwa tygodnie. Ja i pięciu sławnych chłopaków. Co z tego wyniknie? Czy powiem Niallowi prawdę o mojej chorobie? Muszę to wszystko przemyśleć.

                                                                                                                                         Dalej.

piątek, 26 lipca 2013

4.

           Czy w moim życiu zaczęło się układać? Skądże! Nawet w snach wszystko szło na opak. Miły wieczór nie pozwolił mi na jakiś czas zapomnieć o problemach, które deptały mi po piętach. Teraz boję się jeszcze bardziej niż wcześniej- Co jeśli Nathan dowie się o Niallu i chłopakach?- boję się o tym myśleć. Niejednokrotnie wdawał się w poważne bójki. Był nieobliczalny. By osiągnąć swój cel mógłby nawet zabić. To mnie w nim przerażało. Tą złą stronę poznałam dopiero w czasie związku z nim. To było toksyczne dopasowanie. Zakochałam się w osobowości jaką udawał przez długi czas. Do ostatniego momentu wierzyłam, że kiedyś się zmieni.- Naiwna- chciałam być jedynie szczęśliwa. Czy to za wiele?
    Najgorsze jeszcze przede mną. Nath nie odpuści. Zrobi wszystko by mnie wykorzystać. Te pogróżki przez telefon. Było ich coraz więcej.  -To wszystko jest jakieś pojebane!- tak bardzo pragnęłam teraz krzyczeć, płakać, cokolwiek tylko by odreagować swój gniew i strach. Nawet usnąć nie mogę, bo znowu przyśni mi się jakiś chory sen. Ten ostatni analizowałam szczegół po szczególe i dalej nie rozumiem czemu sen przybrał taki bieg wydarzeń. To było tak oderwane od rzeczywistości. Ja i Niall nie jesteśmy w sobie zakochani, nic nas nie łączy. Jest dla mnie kimś ważnym, fakt ale nie w ten sposób. Myślę, że nasza znajomość idzie w kierunku dobrej przyjaźni. -W końcu kto chciałby się związać ze mną? Z niezdarną, głupią, pojebaną i totalnie zrozpaczoną dziewczyną, chyba nikt.- Tak właśnie wyglądało moje życie. Ciągłe pasmo niepowodzeń. Ale nie pora na samoocenę. Wstałam z łóżka, założyłam na piżamę Horanową bluze- tylko zapach jego perfum pomaga mi zapomnieć o wszystkim- i od tak wyszłam z domu. Włożyłam jeszcze w uszy słuchawki i rozkoszowałam się moją miłością- muzyką- Bez niej nie umiałabym funkcjonować. Dźwięczny głos Adele pozwala mi się wyciszyć.
I won't go...- Śpiewałam refren razem z piosenkarką. Mój wysoki, a zarazem zachrypnięty głos pasował do jej perfekcyjnie wydawanych  dźwięków idealnie. Była chyba 4 nad ranem, a ja głupia chodzę po Londynie w piżamie i bluzie Nialla Horana śpiewając piosenki Adele- DEBILKA- tak chyba określiłby mnie każdy w tej sytuacji . W pewnej chwili poczułam narastający ból w mojej głowie- od niewyspania i wielkich emocji nie raz traciłam przytomność-
    Postanowiłam wracać do domu. Może teraz zasnę w spokoju.
-Proszę, proszę. Od paru dni Cię szukam.- znałam ten głos idealnie. Nathan. Boże, już panikuje. W jego głosie można wyraźnie usłyszeć, że nie był w pełni trzeźwy. Ciągle stałam do niego plecami. Zaczęłam przyśpieszać kroku. - A ty dokąd księżniczko?- był wysportowany bardziej niż ja. Zatrzymał mnie w końcu.
- Nie twój biznes. Nie jesteś kimś przed kim mam się spowiadać.- odgryzanie nie było dobrą taktyką. Wkurzyłam go jeszcze bardziej.
- Nie wygłupiaj się mała. Co teraz zrobisz? Haha, nie masz nikogo, kto by Ci pomógł. Jesteś zdana na mnie. Zawsze tak było.- śmiał się kpiąco swoim zachrypniętym od alkoholu głosem.
- Zawsze to pojęcie względne. Ty coś o tym chyba wiesz? Czy to nie ty mi mówiłeś "ZAWSZE RAZEM"- ręce ujęłam w cudzysłów. Wiem, że zwykła rozmowa by nie zadziałała. Brnęłam w to bagno, a ból głowy stawał się  mocniejszy z każdą chwilą tak, że ledwo trzymałam się na nogach. Musiałam być silna. Ale jak stracę resztki sił to będzie koniec. Po długiej bitwie się z myślami w końcu to zrobiłam. Wybrałam numer do Nialla. Nath nie widział tego, był zbyt zajęty wyśmiewaniem mnie. Włączyłam głośnik. Telefon ukryłam w kieszeni bluzy
- I co zamierzasz teraz zrobić? Wiesz, że łatwo się nie poddam. - chciałam go sprowokować, by blondyn wiedział co się dzieje- NIALL WIERZĘ W CIEBIE, POMÓŻ MI!- krzyczałam do telefonu w myślach.
- Nie spałaś? Pewnie jesteś taka słaba, że zaraz zemdlejesz. Głupia, mała dziewczynka ale ja doprowadzę mój plan do końca.
- Stoimy przecież w środku miasta, w parku o 4 nad ranem, a ty chcesz mi cokolwiek zrobić? -domyśli się? Teraz wie gdzie mnie szukać. Szybko. Długo nie pociągnę. - Wiedziałam, że jesteś głupi ale żeby aż tak?- zaczęłam nerwowo chichotać. Nim złapałam oddech Nathan podszedł do odległości, z której spokojnie wymierzył mi mocny cios w policzek. Teraz to dopiero ledwo się trzymałam. Resztkami silnej woli cofnęłam się o kilka kroków wstecz.
- POMOCY! - może chociaż jakiś przechodzień mnie usłyszy. Co ja gadam w końcu jest czwarta nad ranem!
- To na nic. Nikt. Słyszysz, nikt Ci już nie pomoże. - dławił się śmiechem. Był coraz bliżej. Czułam na karku jego ciężki oddech. Miał racje. Sama. Nikt się nie zjawił. Nawet mój odwieczny wybawca Niall nie przybył. Łzy cisnęły mi się do oczu. Pozwoliłam im spływać. - I co głupio? Nie martw się to niedługo będzie twój najmniejszy problem.
- Olivia!!!- O BOŻE!  Nie wierze. To nierealne. W końcu mieszka w innej części miasta. Niall przyszedł w samą porę jeszcze chwila, a nie wiem co by było ze mną dalej. - Nie waż się nic jej zrobić, słyszysz?
-Ona jest moją panienką. Nie mieszaj się w nie swoje sprawy farbowana lalko.- Nath znów próbował wymierzyć mi cios, ja nie umiałam już nic zrobić. Mój organizm odmawiał współpracy. Zacisnęłam powieki i zaczęłam łkać mocniej niż dotychczas. Byłam już przygotowana na ból. Jednak nic. Zero reakcji. Otwarłam lekko oczy i zobaczyłam jak rozwścieczony Niall rzuca się na mojego byłego chłopaka. Chciałam mu pomóc  ale nie traciłam kontakt z rzeczywistością. Już nic do mnie nie docierało. Zaczęłam osuwać się na ziemię. To był mocny upadek. Dostrzegałam rozmazaną postać Nialla, a potem tylko ciemność.

                                                                                                           Dalej.

wtorek, 23 lipca 2013

3.


   " Oh oh oh my lucky strike" -  Ktoś dzwoni... słyszę utwór Maroon 5 z głośnika telefonu.  Wzięłam do ręki urządzenie i jednym ruchem przyłożyłam je do ucha.
-Halo?- mój głos był ledwie słyszalny.
- Hej Oli. Zapomniałem Ci wysłać adresu. Jest już 14, a ty dalej nie wiesz gdzie w ogóle masz przyjść. Strasznie mi głupio... - zaraz, zaraz... 14? Adres? Dzwoniący do mnie Niall? To był sen! Ta cała impreza, zazdrosny Niall. To wszystko mi się przyśniło. Uff... ulżyło mi.
- Spokojnie. Nic się nie stało. Ok. ... Mhym... Tak, wiem gdzie to jest. Do zobaczenia.-  pośpiesznym i szczęśliwym krokiem pobiegłam do łazienki, by się ogarnąć. Po paru chwilach byłam gotowa i ruszyłam w drogę do domu One Direction.
   Spacer pozwolił mi się zrelaksować. Lubiłam chodzić. W uszach miałam słuchawki i reszta świata się nie liczyła. Po chwili jednak się ocknęłam.- poznam zaraz całe One Direction- zaczęłam się cholernie stresować. To niby normalni ludzie. W końcu Niall też jest zwykłym chłopakiem ale jednak strasznie się krępowałam.
   Byłam już pod domem chłopców, gdy nagle- CO ZROBIŁAM?-  Z kimś się zderzyłam. Chłopak, z którym się zderzyłam zasłonił mi usta ręką. Wkurzyłam się. -Wpada na mnie i nie daje mi dojść do słowa?!- Co ten koleś sobie wyobraża?
- Ej, proszę tylko nie krzycz. Dam Ci autograf, zgoda?- wtedy dopiero zauważyłam, że to Harry Styles.
- Nie dziękuje. Nie jestem twoją fanką. Zamiast autografu mógłbyś chociaż przeprosić... -  byłam wobec niego oschła. W sumie wiem dlaczego. Mam dość takich pewnych siebie facetów. Zupełnie jak Nathan...
- O tak, właśnie. Przepraszam. Gdzie moje maniery. Śpieszyłem się do sklepu...- uśmiechnęłam się serdecznie. Niezdara jak ja. Może nie jest taki zły? W końcu trzeba dać człowiekowi szansę.
- Co, Niall znowu zjadł wszystkie żelki? Gdzie on to wszystko mieści?- śmialiśmy się. Harry przyglądał mi się uważnie. Wyraźnie się nad czymś zastanawiał.
- Teraz wiem! Ty jesteś Olivia, prawda?- uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój gest.
- Zgadza się.
- Horan cały dzień o Tobie gada. Ciągle nam mówił jak mamy się zachowywać i tym podobne. Miałem tego dość...- nagle dostrzegłam na jego twarzy łobuzerski uśmiech.- Czekaj, czekaj. A może chcesz mu zrobić kawał?- Trafił w dziesiątkę. Kocham wkręcać ludzi. Na myśl, że moją ofiarą ma być Niall już ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Jaki masz plan?- Harry znał się na rzeczy. Ciągle chichotaliśmy. Wymyślił świetny pomysł.
- To tak. Chłopcy zajmą czymś Naillera, a my w tym czasie wejdziemy do domu. Ukryjemy się w kuchni. Chłopcy mu zaproponują, by zrobił co do jedzenia. On wejdzie i  wystraszymy go na całego. Co myślisz?
- Plan jest dobry. Do tego mały spontan i będzie idealnie.

  Tak jak zaplanowaliśmy, tak też zrobiliśmy. Wyraz twarzy Nialla na mój widok był bezcenny. Razem z Harrym zaczęliśmy się głośno śmiać. Dołączył do nas po chwili blondasek. Jego śmiech był dziwny. Taki złowieszczy, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło. Niall zaczął niebezpiecznie szybko się do mnie zbliżać.
- Cześć Niall, dawno się nie wi..- nie dokończyłam, bo chłopak wziął mnie na ręce i szedł w nieznanym mi kierunku. Po chwili zobaczyłam ogród i basen.
-Chyba tego nie zrobisz?- próbowałam się mu wyrwać ale moje działania były na nic. Skąd u niego tyle siły? PLUM! Przestałam myśleć. Poczułam jak zimna woda wciąga mnie na samo dno. Ale miałam już kolejny plan. Udam, że się topie.
- Teraz już wiesz, że z Niallem Horanem się nie zadziera- słyszałam te słowa i potem ciszę. Ciszę przerwały stłumione przez wodę krzyki. Poczułam jak woda faluje, czyli ktoś wskoczył do basenu. Ciągnął mnie na powierzchnie.
-Olivia, nic Ci nie jest? Czemu nie powiedziałaś, że nie umiesz pływać? -  powstrzymywałam się od śmiechu tak długo jak tylko umiałam.
-Bo wtedy nie byłoby zabawy.- wciągnęłam go pod wodę. Gł
ośno się śmiałam. Po chwili dołączył do mnie Niall. Chlapaliśmy się wodą. Bawiliśmy się jak dzieci. Reszta zespołu również postanowiła się z nami pobawić.
   Kiedy już zimna woda dała o sobie przypomnieć moje ciało przechodziły coraz większe dreszcze. Wydostałam się z basenu ale tu nie było o wiele cieplej. Podszedł do mnie Niall z ręcznikami.
- Takiego ręcznikowego to ja bym mógł mieć na wyłączność, a ty Oli?- słowa Louisa doprowadziły wszystkich do granic śmiechu. Wszyscy poszli się przebrać. Ja kierowałam się za Niallem. Weszliśmy do jego pokoju. Był cudowny. Taki jasny, taki Horanowy i ten zapach. W całym pokoju było czuć perfumy blondyna. Był dokładnie w jego stylu- skromy ale i przytulny-  
- Jak chłopcy? Polubiłaś ich? Oni chyba Cię zdążyli polubić. - zostałam obdarowana serdecznym uśmiechem. Próbowałam go odwzajemnić ale wątpię, by wyglądał choć odrobinie tak wspaniale jak jego.
-Są niezwykli.
-Proszę to suche ubrania.- wręczył mi szary t-shirt i bordowe, dopasowane dresy.
- Jeszcze buty i będę miała już całą twoją garderobe. Najpierw bluza. Teraz koszulka i spodnie. - znowu wybuchneliśmy śmiechem.
   Przebraliśmy się i poszliśmy na dół. Reszta już tam była. Oglądali film.- Horror- ale w przeciwieństwie do mojego snu, tu się ich nie bałam... aż tak bardzo. Ten  był jednak przerażający. Wszyscy się do siebie przytulaliśmy. Harry do Louisa, Zayn do Liama, a ja do Nialla. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Miał w sobie coś magnetycznego. Lubię o nim myśleć ale teraz wolę cieszyć się dniem niż zatracać się w przemyśleniach.
   Po filmie zamówiliśmy pizze. Przy jedzeniu dużo rozmawialiśmy. Poznaliśmy się lepiej. Wiele się o sobie dowiedzieliśmy. Wypiliśmy małą ilość alkoholu i dużo żartowaliśmy.
- 23:40 muszę się zbierać. Było mi niezmiernie miło ale czas na mnie. - pożegnałam się ze wszystkimi, a Niall i Lou zaproponowali, że mnie trochę odprowadzą.
- Ok. Ja już wracam. Niall poradzisz sobie? - Tommo nie umiał udawać. Od razu wiedzieliśmy, że chce abyśmy pobyli sami.
- Dzięki za zaproszenie do Ciebie. Naprawdę dobrze się bawiłam. Teraz chodźmy, bo zaraz tu zamarznę. Musimy nauczyć Louisa lepiej udawać- staliśmy wpatrzeni w siebie tak dłuższą chwilę.
-Fakt. No strasznie zimna jest ta noc. Chodź, będzie Ci cieplej. - wtuliłam się w niego i szliśmy tak przez większość drogi do mojego miejsca zamieszkania. W końcu pożegnałam Nialla i dalej poszłam sama. Chciał mnie odprowadzić pod sam dom ale kazałam mu wracać do siebie.
   Dzień uważam za udany. Mimo straszliwego snu jaki mnie spotkał wszystko ułożyło się po mojej myśli. Poznałam wspaniałych chłopaków. Mam przeczucie, że los mnie jeszcze z nimi nie jeden raz połączy. Wróciłam do rzeczywistości i po powrocie do domu udałam się do krainy Morfeusza.
                                                                                                                   
                                                                                                           Dalej.

sobota, 6 lipca 2013

2.


                                    * Z perspektywy Olivii*
   Wpadłam do domu cała w skowronkach. Poczułam piękny zapach. Naleśniki, mmm... kocham je po prostu. Weszłam do kuchni i zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha moją kochaną ciocie Mary. 
-Cześć kochanie, jak tam? - wypowiedziała radosnym tonem w między czasie podśpiewując. 
- Jestem taka głodna, wiesz co uwielbiam. - Wprost rzuciłam się na jedzenie. Pyszne ciasto a w środku czekolada, owoce, bita śmietana. Każdy naleśnik był z czymś innym. Mary świetnie gotuje. Rozmawiałam z nią na temat pracy i tego kiedy chce iść na studia muzyczne.  Tak bardzo chce spełnić moje marzenia i zająć się muzyką na poważnie. Mary zdecydowała, abym na razie nie przejmowała się pieniędzmi i zrobiła sobie rok przerwy zanim pomyśle o studiach. Dostała nową, lepiej płatną prace i będzie w stanie mi pomagać. Zaproponowała, że jeśli dostanie awans to opłaci mi studia a na razie będzie mnie rozpieszczać. Ona jest taka kochana. Nigdy nie zastąpi mi mamy ale jest najcudowniejsza na świecie. Po skończonej rozmowie wzięłam długą, relaksacyjną kąpiel. Ten dzień był taki cudowny. Pozbawił mnie wszystkich zmartwień. Gdy wyszłam z wanny udałam się prosto do łózka. Pora była wczesna ale byłam strasznie zmęczona. Zanim jednak usnęłam usłyszałam dźwięk sms-a. 

 Od:Nathan : Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?  Nie uciekniesz przede mną. Zapłacisz za to co zrobiłaś. MIŁYCH snów bejb:*:* 
  Zamarłam. Nie umiałam odpisać nic sensownego. Łzy lały się strumieniami po moich policzkach. Chciałam czuć się bezpieczna. Nie potrafiłam się opanować. Postanowiłam napisać do jedynej mi teraz zaufanej osoby. Wszyscy inni znajomi byli wspólni z Nathanem. Miał racje. Wszystko było z nim powiązane, tylko nie jedna osoba. Ta osoba, przy której czuję się bezpiecznie. . . mój Niall. Zaraz co? Mój?! Co ja wygaduje...  Nie mogę zaprzeczyć, to przy nim zapominam o całym smutku.


 Do:Niall : Hej. W sumie to nie mam pojęcia co mam Ci napisać. Czuję się teraz tak źle, a ty jesteś jedyną osobą której ufam. Nie umiem sobie sama poradzić. Nie daję rady;(

   Nie czekałam nawet pięciu minut i dostałam odpowiedź.

 Od: Niall : Ej kociaku nie martw się. Jestem przy tobie. ;) Najchętniej bym Cię teraz przytulił, niestety menager zwołał zebranie i nie mogę się wyrwać. Obiecuje Ci jedno. Nie pozwolę, byś się kiedyś smuciła. Zawsze mnie będziesz miała przy sobie. Do jutra mała:D 3maj się xo

   Jak On umie tak świetnie pocieszać? Dał ukojenie moim ranom. Usnęłam. Obudziłam się około 10 rano. Czułam się o niebo lepiej.  Postanowiłam napisać do Horanka kiedy mam do niego wpaść. 


Do: Niall : Wczoraj już zasnęłam, dziękuje Ci. To naprawdę mi pomogło:* A teraz mam pytanie, o której mam do was przyjść? 

Od Niall : Oj to nic takiego:* ;) Tak o 15? Potem wyśle Ci adres. xx

   Chciałam wyglądać dziś ładnie. Poszłam na zakupy.  Londyn jest znanym z pochmurnej pogody miastem. Początek czerwca zapowiada się ładnie, świeci dziś słońce. Ubrałam się w to i poszłam do galerii. Po trzech godzinach byłam wykończona i chciałam jak najszybciej wracać do domu. Gdy znalazłam się już w moim pokoju położyłam się na łóżku i najprościej w świecie usnęłam.

- CO?! Jest już 14?! Przecież ja nie zdążę.- panikowałam. Nie zwlekając dłużej założyłam na siebie ubrania, które kupiłam w galerii. Rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż i wybiegłam z domu. Miałam jeszcze pół godziny, a z tego jaki Niall wysłał mi adres, było to niedaleko.


-OLIVIA!!!- wykrzyczał wręcz blondynek, gdy tylko mnie zobaczył. Uśmiechał się tak ślicznie. To najwspanialszy uśmiech na świecie. 
- Też Cię miło widzieć Niall.- przytulił mnie tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu. Jednak nie przeszkadzało mi to. 
-Chodź. Poznasz resztę. - wyszeptał mi czule do ucha, aż nogi się pode mną ugięły od jego słodkiego tonu. Chyba to zauważył, bo zarumienił się. Ja również strzeliłam niezłego buraka na twarzy.
- Heej, jestem Harry. Tam biega Louis, goni go Zayn, a na kanapie siedzi Liam.- powiedział zielonooki loczek. Jego oczy były cudowne, jednak nie tak bardzo zniewalające jak tęczówki Nialla.
- Cześć, Olivia. - powiedziałam lekko speszona wzrokiem loczka. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Widziałam złość na twarzy Nialla. Posłałam mu ciepły uśmiech i zaczęłam rozmawiać z innymi chłopcami. Siedzieliśmy w salonie. Dużo rozmawialiśmy. Głównie o ich zespole, trasie koncertowej i wielu innych. Nagle Zayn zwrócił się do mnie z pytaniem
-Hej Olivia, ty chyba skąd nie pochodzisz? Masz inny akcent. - wszystkie oczy zwróciły się teraz w moją stronę. Mieszkam tu już sporo, a jednak  jeszcze  nikt nie zapytał mnie o pochodzenie. 
- Jestem z Polski. Przyjechałam tu pół roku temu po śmierci mojej mamy. - widziałam po ich minach, że byli nieco zakłopotani. Na ich twarzach rysowało się współczucie. Nagle Niall świadczył, że warto obejrzeć jakiś film. Posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. Dobrze wiedział, że nie chce ciągnąć tego tematu. 
   Chłopcy zdecydowali, że obejrzymy horror. W końcu co może oglądać piątka facetów? Raczej wątpię,  że lubią filmy typu Trzy metry nad niebem. Moje zamiłowanie do horrorów było wręcz tragiczne. Bałam się ich strasznie. W sumie nie wiem czemu. Siedziałam między Harrym, a Zaynem w miejscu najdalej od blondynka. W ostatniej chwili jego miejsce obok mnie zajął Hazza. Smuciło mnie, że Harry a nie Niall siedzi obok mnie ale nie chciałam, aby ktokolwiek to widział. Po przygotowaniu tony popcornu i coli postanowiliśmy włączyć jakiś horror. Nawet nazwa wydawała mi się straszna. 
   Po 30 minutach byłam już wtulona w loczka. Widział, że się boje więc sam mnie objął. Na początku próbowałam się wyrwać, ale był chyba najstraszniejszy moment filmu i wtuliłam się w niego maksymalną siłą. Nie zorientowałam się, gdy usnęłam. 
   Poczułam zapach perfum. Otworzyłam lekko oczy i spostrzegłam, że nie znajduje się w salonie ale w czyimś pokoju. Na szafce obok łóżka była mała karteczka. 

    Nie miałem serca Cię budzić. Zadzwoniłem do twojej cioci, że zostaniesz u nas na noc i żeby się  nie martwiła. Jak wstaniesz, zejdź na dół. Jest impreza. N.
  
  -Jejku, Niall. On jest taki kochany.- uśmiechnełam sama do siebie. Poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. Impreza trwała w najlepsze. Dostrzegałam nieźle wstawionego Louisa i Liama. Przy konsoli stał DJ Malik. Wyglądało to przekomicznie. Zakłócono moje wyśmiewanie się z chłopców. Ktoś złapał mnie za rękę. Był to Harry. Zaczęliśmy tańczyć. Po parunastu piosenkach i drinkach sama byłam już dobrze wstawiona. Szukałam wzrokiem blondyna. Nigdzie go nie było. Poszłam do kuchni. I tu też go nie ma. Za mną wszedł Hazza. Przybliżał się w moją stronę coraz bardziej. Nie chciałam tego więc odsówałam się od niego. Gdy na mojej drodze stanęła ściana, przeklinałam w duchu tak, że na drugim końcu Londynu byłoby mnie słychać. Nie poradzę sobie przecież z upitym Harrym. On jednak  nie odpuścił i nasze twarze dzieliły centymetry. Pochylił się w moją stronę i bum! Pocałował mnie. Na trzeźwo nigdy bym  na to nie pozwoliła, ale po pijaku gorzej panuje się nad swoim ciałem. Najgorszy nie był jednak sam pocałunek tylko... tylko Niall. Widział całość. Chciał po prostu rozszarpać Hazze. Jednak nie pozwoliłam mu na to. 
- Przestań Niall! On jest pijany, nie wie co robi.- mówiłam błagalnym tonem ale w jego błękitnych tęczówkach dostrzegałam samą agresje. 
-Jak możesz go bronić? Chyba, że ty tego  chciałaś ?! Najpierw ta sytuacja w salonie, teraz to. Myślałem, że jesteś inna, a jednak myliłem się .- mówił to tak dogłębnie i stanowczo. Nie umiałam mu nic powiedzieć. Chciałam wykrzyczeć, że go kocham. Tak bardzo pragnęłam go teraz przy sobie zatrzymać. TAK WŁAŚNIE ZAKOCHAŁAM SIĘ W NIALL'U HORANIE! To było straszne i przepiękne w jednym. Oboje byliśmy bliscy płaczu. Chciałam z nim porozmawiać ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć trzasnął drzwiami i wyszedł z domu. Moje emocje nade mną władały. Ledwo trzymałam się na nogach. Nie byłam w stanie  za nim biec. Wpadłam do pokoju, gdzie wcześniej spałam i rzuciłam się na łóżko. Mary nie mogła mnie zobaczyć w takim stanie więc musiałam zostać tutaj na noc. 
   Moją maskarą ubrudziłam całą poszewkę od poduszki. Ból głowy rozrywał moją czaszkę na kawałki. Najcichszy dźwięk wydawał się być głośny jak milion decybeli. W końcu zwlekłam się z mojego łóżka. Gdy stanęłam przed lustrem w łazience omal nie dostałam zawału. Oczy i nos napuchnięte od płaczy. Na całej twarzy czarne smugi i plamy od maskary i co najdziwniejsze miałam na sobie  czyjś podkoszulek. Wydawał mi się znajomy.To koszulka Nialla! Ale dlaczego mam ją na sobie? Postanowiłam, że później się tego dowiem. Obmyłam twarz i zaszłam do kuchni w poszukiwaniu leków przeciwbólowych. 
- Cze-czee-eeść Oli- wydukał zachrypniętym głosem mulat
-Ty też? Błagam daj mi coś przeciwbólowego.- rzuciłam błagalne spojrzenie i po chwili otrzymałam szklankę z woda i tabletkę. 
    Po godzinie czasu, w lepszym stanie postanowiłam się dowiedzieć czemu miałam na sobie część garderoby Horana. Wszyscy oprócz.. zgadnijcie kogo? Właśnie Nialla siedzieli w salonie. 
-Ej mogę wam zadać pytanie?-  Chłopcy zwrócili się w moją stronę i kazali mi usiąść na kanapie. Głęboki oddech i chwila prawdy. - Może mi ktoś wytłumaczyć skąd miałam na sobie rano koszulkę Nialla, bo jak się kładłam spać to jej na sobie nie miałam.- Czułam się trochę nieswojo, przykułam wzrok każdego z nich nawet Harrego, który spojrzał się na mnie dziś po raz pierwszy. 
-Spałaś w jego pokoju.- wystrzelił Louis. Ciągle to do mnie nie dochodziło. JA SPAŁAM W JEGO POKOJU?! Myślałam, że to gościnny...- Olivia słuchasz mnie?- zapytał lekko podirytowany Lou.
-Tak, tak opowiadaj.
-Więc kiedy Niall wrócił zrobiłem mu kakao i poszliśmy do niego. Tam on zobaczył Ciebie. Znowu się popłakał. Jednak, gdy zauważył, że cała się trzęsiesz z zimna i wszędzie jest twój tusz do rzęs zrozumiał, że głupio się zachował. Kazał mi zawiązać sobie oczy, nie wiem po jakie licho,  i  zdjął z siebie koszulkę, a z ciebie najdelikatniej jak umiał bluzkę i założył Ci swój podkoszulek. Przykrył Cię kołdrą i wyszedł z pokoju. Spał w  gościnnym. Rano już go nie było w domu.
-Aha dzięki. Muszę z nim porozmawiać, wytłumaczyć!- czyli jednak zrozumiał, że to nieporozumienie. Jest taki cudowny, nie zasługuje na niego. Czemu los chciał abym go spotkała? Nie ważne, nie umiem o tym myśleć. Teraz dręczy mnie jedno Gdzie On jest?!


                                                                                                            Dalej.
                        

poniedziałek, 1 lipca 2013

1.





   -Jest!- powiedziałam sama do siebie. W sumie nie miałam pojęcia co znalazłam. Czułam się źle grzebiąc w czyiś ciuchach ale tylko to mi pozostało. Nie rozmyślając dalej odwinęłam starannie papierek, który znalazłam  w kieszeni bluzy. 
-Rachunek z Nado's, DUŻY RACHUNEK.- zaczęłam cicho chichotać.- Musi lubić jeść.

   Nagle wpadałam na genialny pomysł.- Jeżeli tak dużo  zamówił to znaczy, że lubi tam jeść. Pójdę tam jutro. Jest szansa , że  go spotkam. - Nie wiedziałam skąd we mnie taki zapał. Po co mi to było? Nie umiałam na to odpowiedzieć. Mimo takiego bólu jaki we mnie siedzi, na samą myśl o tajemniczym chłopaku robi mi się ciepło w sercu, leczył te wszystkie pęknięcia na nim. - Chce jeszcze raz ujrzeć te błękitne oczy.- postanowiłam.
    Zmęczona rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. W nocy budziłam się pare razy, przez koszmary jakie mnie nękały. Wstałam koło 12, zanim zrobiłam cokolwiek wzięłam laptopa i zajrzałam na fb i twittera. Zmieniałam status. W końcu byłam już sama....    Nie rozmyślając dłużej ruszyłam w stronę łazienki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Długie pasma brązowych włosów spadały mi na plecy. Postanowiłam, że ubiorę się w to. Zarzuciłam na siebie bluzę chłopaka i wyszłam. Pomyślałam, że w jeśli będę w jego bluzie może mnie rozpozna. 
  Weszłam do restauracji i zamówiłam  jedzenie. W końcu nic jeszcze dziś nie jadłam. Wsadziłam w uszy słuchawki  i odpłynęłam przy mojej playliście. Muzyka pozwoliła mi pomyśleć. Znowu wciskały mi się do oczu łzy. Jednak nie płakałam, byłam silna. Po dwóch godzinach zrezygnowałam z dłuższego siedzenia w restauracji. . Popchnęłam drzwi wyjściowe i bum! Nabiłam komuś niezłego guza. 
-Przepraszam, nie chciałam. Niezdara ze mnie. - wydukałam. Gdy pomagałam przy wstawaniu zauważyłam, że to ON. Ten blondyn. Dopiero w dzień widać było jaki jest przystojny. 
-Znowu na siebie wpadliśmy. Przypadek?-  zażartował i posłał mi ciepły uśmiech. Znowu zatopiłam się w tych jego przepięknych źrenicach. Doszłam do siebie po chwili.  Czułam, że chłopak się rumieni.
- Właściwie to nie. Chciałam Cię znaleźć, by oddać bluze.-  czułam, że na policzkach pojawiają mi się czerwone plamy. Nie byłam w stanie temu zapobiec.- Znalazłam rachunek w kieszeni bluzy więc pomyślałam, że tu wpadnę- Widziałam na jego twarzy śliczny, życzliwy uśmiech. 
- No i proszę spotkaliśmy się. To urocze, że próbowałaś mnie znaleźć- Zachichotał. Z każym słowem naszej rozmowy coraz bardziej rozpływałam się w jego oczach. CO JA ROBIĘ?! Muszę się opanować.
- Może masz ochotę na kawę?
- Pewnie, ja stawiam. W końcu nabiłam Ci niezłego guza. - Zaczęliśmy się głośno śmiać. 
-Nie ma mowy. To ja Cię zaprosiłem.
    Poszliśmy do małej kawiarni dużo przy tym rozmawiając. Tak świetnie dawno się nie bawiłam. Nie zwracaliśmy uwagi na gapiących się na nas ludzi. Śmialiśmy się ciągle. Coś jednak przerwało moje szczęście. Piski. Piski nastolatek
- Chodźmy stąd, szybko.- powiedział. Z  jego twarzy znikł uśmiech, a pojawiło się zdenerwowanie. 
- Dobrze, stało się coś? - próbowałam dopytać co się stało. Jednak bezskutecznie. Wybiegliśmy z kawiarni. Lubiłam biegać więc  długie dystanse nie sprawiały mi trudności. W końcu udało nam się zgubić nastolatki. Wybiegliśmy poza miasto. Znajdowaliśmy się jakiejś dróżce koło lasu. 
-Wszystko Ci wyjaśnię. Znasz może sławny zespół One Direction?- zapytał, gdy stanęliśmy. 
-Kojarzę. A co to ma z tobą wspólnego?- zdziwiłam się.
-Wiele, bo jestem jednym z członków tego zespołu.- powiedział nieśmiało, przygotowany na pisk czy cokolwiek innego. Jednakże ja zachowałam spokój. Posłałam mu jedynie mały uśmiech, nie wiedziałam, czy w ogóle go zobaczy. Jednak odwzajemnił go. 
-Dlatego imię Niall wydawało mi się znajome. To musi być coś wspaniałego. Mieszkać z czwórką świrów, jak sam powiedziałeś i spełniać swoje marzenia.- zdałam się na szczerość. Z resztą zawsze to robię. Widziałam jak w jego oczach rozbłyska milion iskierek szczęścia. To był niesamowity widok. 
-Fakt. Jest to wspaniałe. Jednak nie mamy prywatności. Chciałbym być jak Ty. Taki anonimowy.- powiedział ze smutkiem
- Przy mnie będziesz mógł zachować swoją anonimowość. Nie będę Cię traktować jak bóstwo. Jesteś zwykłym chłopakiem w moich oczach.- posłałam mu ciepły uśmiech. Jednak nie odwzajemnił go.
-Tylko zwykły chłopak? Rozumiem...- powiedział ze smutną minką. 
-Jesteś niezwykły. Mówiąc zwykły chłopak miałam co innego na myśli. Nie jesteś dla mnie wielką gwiazdą z One Direction tylko  chłopakiem spełniającym swoje marzenia. Twoja niezwykłość tkwi w zwyczajności.- mówiąc to wpadłam w trans szczerości. Poniosło mnie. Mój rumieniec nie znał granic. Nagle poczułam na sobie ciepło. Uścisk Niall'a był jak narkotyk, nic nie mówiąc wtuliłam się w niego.
-To było najmilsze i najbardziej niezwykłe zdanie o mnie, które usłyszałem w całym moim życiu.- Patrzył mi teraz prosto w oczy i uśmiechał się tak... prawdziwie.- Bo było najszczersze ze wszystkich opinii na świecie. Dziękuje Olivia.- milczałam. Posłałam mu jeszcze większy uśmiech, a on przytulił mnie jeszcze mocniej. W końcu zaczęliśmy wracać. Tak bardzo chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Niall odprowadził mnie pod same drzwi mojego domu.  Staliśmy blisko siebie cięgle parząc sobie w oczy. 
-Olivia, wpadnij jutro do mnie. Poznasz chłopaków.- zaproponował
- Z miłą chęcią. - Widziałam triumf w jego oczach. Niall co chwilę mnie rozśmieszał robiąc głupie miny. Staliśmy tak jeszcze chwilę, wymieniliśmy się numerami i przytuliliśmy na pożegnanie.
-Do jutra.- szepnął mi radośnie do ucha
-Do zobaczenia.


                                                                                                                                                         Dalej.